Mistrz i Małgorzata Powieść Michaiła Bułhakowa Mistrz i Małgorzata pozostaje - mimo upływu czasu - fenomenem literackim. Istotnym motywem jest obraz piekła. Ale nie tego Dantejskiego. Chodzi o piekło, z którego wyruszył Woland, ale przede wszystkim o piekło systemu totalitarnego. Niebezpieczeństwo jego istnienia polega na tym, że przez długi czas jest ono niezauważalne. Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa jest to powieść interpretowana przede wszystkim jako metafora wolności. Po pierwsze chodzi o wolność niszczoną i deformowaną przez system totalitarny. Po drugie - o wolność wewnętrzną, o niezależność myśli i woli, co odnieść można przede wszystkim do postawy Mistrza piszącego wbrew okolicznościom swoją powieść. Wolność, pojmowaną bardzo głęboko, uosabia również Jeszua (Jezus). Akcja powieści toczy się dwutorowo: w Moskwie lat trzydziestych XX i w Jerozolimie w roku śmierci Chrystusa. Bułhakow zastosował tu technikę powieści w powieści. W wierny sposób została odtworzona przestrzeń Moskwy. Mieszkańcy przyzwyczaili się do zdeformowanego przez totalizm życia. Pełno tu donosicieli, intelektualiści i artyści walczą zaciekle o przywileje, o które zresztą jest łatwo, pod warunkiem uległości i całkowitego uzależnienia od władzy. Wszyscy mają zresztą świadomość, że egzystują warunkowo i w perspektywie zniknięcia, rozumianego w najlepszym wypadku jako zsyłka do łagru. Wejście szatana w zdeformowaną rzeczywistość doprowadza do groteskowych sytuacji, które unaoczniają bezsens i absurdalność ludzkiego świata. Woland Bułhakowa jest inny niż szatan Goethego: zło przezeń sprowadzone wywołuje pozytywne skutki; jego świta śmieszy i jest mniej groźna niż zło powodowane przez ustrój sowiecki. Jeśli ekipa Wolanda jest dla kogoś naprawdę groźna, to dla ludzi zaprzedanych systemowi totalitarnemu. Małgorzata, ukochana Mistrza, uosabia miłość, dobro i miłosierdzie. Głównym bohaterem drugiego, biblijnego planu jest nie tyle Jeszua, ile Poncjusz Piłat (po śmierci będą go nękały wyrzuty sumienia - ta ponadczasowa płaszczyzna jest również wpisana w tekst). Obie płaszczyzny łączą się: Mateusz Lewita obecny jest tu i tam, w smudze księżycowego świata pojawi się Mistrz i będzie nią podążał Piłat. Fałsz, zdrada, nienawiść - tak wyraźnie obecne w Moskwie - istnieją również w planie biblijnym i doprowadzają do ukrzyżowania Jeszui, który symbolizuje dobro, miłosierdzie, miłość (a więc dostrzec tu trzeba pewien związek między nim a Małgorzatą). Bułhakow twórczo wykorzystuje tradycję biblijną; poprzez nią odczytuje i interpretuje uniwersalną sytuację człowieka w świecie zła i zagrożeń. W powieści obecne są wątki fantastyczne. Z baśniową fantastyką współbrzmi konwencja groteski. Utwór Bułhakowa jest też fascynującym przykładem powieści autotematycznej. Mistrz jest przede wszystkim autorem powieści o Poncjuszu Piłacie. Los Mistrza jest niezwykły. Jeszcze przed dwoma laty pracował jako historyk w jednym z moskiewskich muzeów, zajmując się przekładami (zna pięć języków). Traf sprawił, że wygrał na loterii sto tysięcy rubli i dzięki tej fortunie zakupił mnóstwo książek i wynajął mieszkanie w jednym z zaułków w pobliżu Arbatu. W przytulnym gniazdku mógł oddać się całkowicie pisaniu powieści o Poncjuszu Piłacie. To były dla Mistrza złote czasy, zwieńczone wielką miłością do Małgorzaty. Powieść Mistrz i Małgorzata wpisuje się w tradycję romantyczną i zarazem w ludowe wyobrażenia dotyczące duchów, które zjawiają się północy, ale za trzecim pianiem koguta zmuszone są LEKCJI Z MISTRZEM I MAŁGORZATĄ Powrót na stronę MICHAIŁ BUŁHAKOW
Spektakl Mistrz i Małgorzata w Teatrze Groteska wiernie odwzorowuje sceny powieści. Nie tylko pod względem scenografii, ale również wydarzeń, które miały miejsce w Moskwie. Nie ma tutaj dodatkowych wątków, mieszanych interpretacji lub odniesień do czasów współczesnych. Szczególnie ucieszy to widzów, którzy cenią wierność
Mistrz i Małgorzata po wyjściu z rąk Bułhakowa zaczyna żyć własnym życiem, odkrywając znaczenia i sensy, których być może sam autor nie przewidywał... Mistrza i Małgorzatę Michaiła Bułhakowa przeczytałem kilka razy. Najpierw ta doskonale napisana książka po prostu mnie bawiła. Z czasem coraz bardziej wprowadzała mnie w swoisty, metafizyczny nastrój. Skłaniała także do teologicznych rozważań o złu i dobru, o potępieniu i zbawieniu. Sam Bułhakow, który nie miał raczej filozoficznych zainteresowań - prawdopodobnie nie zamierzał w ogóle rozważać zagadki istnienia. Nie chciał też rozstrzygać ontologicznych kwestii istnienia i natury istoty zwanej diabłem. Raczej opisywał zachwianie tego, co ludzkie, w absurdalnych układach sowieckiej Rosji. Jednak dzieło po wyjściu z rąk twórcy zaczyna żyć własnym życiem, odkrywając znaczenia i sensy, których być może sam autor nie przewidywał. Dlatego właśnie pozwalam sobie na podzielenie się kilkoma po trosze teologicznymi refleksjami na temat Bułhakowskiego szatana, który swego czasu raczył pojawić się na Patriarszych Prudach w Moskwie... Czy szatan istnieje naprawdę? Niektórzy twierdzą, że największym kłamstwem szatana w dzisiejszym świecie jest to, iż udało mu się przekonać wielu ludzi, że w ogóle nie istnieje. Rozpowszechnienie tegoż kłamstwa pozwala mu działać tyleż niepostrzeżenie, co skutecznie. Arcybiskup Fulton Sheen ostrzegał, że kohorty szatana nigdy tak szybko nie rosną, jak wówczas, gdy zdoła on rozpowszechnić wieść, że sam już dawno umarł. Diabeł z Mistrza i Małgorzaty - istotnie - nie działa w sposób otwarty. Podczas spotkania z literatem Berliozem i poetą Bezdomnym przedstawia się jako profesor, konsultant, specjalista od czarnej magii. Aczkolwiek - z drugiej strony - nie ukrywa się zbytnio, skoro twierdzi, że jadł śniadanie z Immanuelem Kantem czy też opowiada - jako naoczny świadek - o rozmowie Piłata z Jezusem. Co więcej, wyraźnie denerwuje go pewność Berlioza i Bezdomnego, że Boga nie ma, że Jezus nigdy nie istniał, a szatan to zupełne bajeczki i że jego rozmówcy biorą go za wariata. Bułhakow tak to opisuje: "To naprawdę zaczyna być ciekawe - powiedział trzęsąc się ze śmiechu - co to się u was dzieje? Cokolwiek byś tknął, tego nie ma. - Nagle przestał się śmiać i […] po nadmiernej wesołości wpadł w drugą skrajność i zirytowany zakrzyknął surowo: - Więc to znaczy, że go nie ma, tak?" (s. 60). Na pożegnanie zaś Berlioza profesor czarnej magii powiedział: "Błagam pana, niech pan uwierzy chociaż w to, że istnieje diabeł. O nic więcej nie proszę. Niech mi pan wierzy, że na to istnieje siódmy dowód, nie do obalenia, i dowód ten niebawem zostanie panu przedstawiony" (s. 61). Dowodem tym było dokładne spełnienie dość niejasnych słów profesora, że Berliozowi zostanie odcięta głowa z powodu niejakiej Annuszki i zakupionego przez nią oleju słonecznikowego. Kiedy niedługo potem Berlioz - poślizgnąwszy się na rozlanym oleju - zobaczył pędzący na niego tramwaj, uznał ów dowód krótkim i ostatnim w swym życiu okrzykiem: "A jednak!" (s. 63). A zatem dowodem na istnienie szatana ostatecznie okazała się śmierć. Siódmy dowód tajemniczego konsultanta zgadza się w pewnym stopniu ze słowami Księgi Mądrości: Bo do nieśmiertelności Bóg stworzył człowieka - uczynił go obrazem swej własnej wieczności. A śmierć weszła w świat przez zawiść diabła i doświadczają jej ci, którzy do niego należą (Mdr 2, 23-24). W Biblii zły duch pojawia się wielokrotnie już od pierwszej księgi, w której przybiera postać węża-kusiciela, aż do ostatniej, Apokalipsy, w której czytamy: I został strącony wielki Smok, Wąż starodawny, który zwie się diabeł i szatan, zwodzący całą zamieszkałą ziemię; […] a z nim strąceni zostali jego aniołowie (Ap 12, 9). Jednak wielu wiernych, wspomaganych przez niektórych teologów, nie chce - wbrew oficjalnemu nauczaniu Kościoła - uznać osobowego istnienia szatana, a biblijne historie o diable traktuje jako swego rodzaju metafory rzeczywistości zła. Oby szatan nie zechciał - tak jak w powieści Bułhakowa - osobiście przekonać ich o swym istnieniu. Jak wygląda diabeł? Szatan i jego słudzy ukazywali się pod bardzo różnymi postaciami i imionami. W słynnych, upamiętnionych na niejednym obrazie, wizjach św. Antoniego Pustelnika demony przybierały postać gadzin i bestii. Paweł Apostoł przestrzega jednak, że niejednokrotnie szatan podaje się za anioła światłości (por. 2 Kor 11, 14). Św. Marcinowi z Tours demon ukazał się ponoć jako młody człowiek w królewskim stroju, mówiąc, iż jest samym Chrystusem. Osobiście słyszałem świadectwo poważnego i godnego zaufania człowieka, który utrzymywał, iż po jego nawróceniu ukazał mu się szatan w postaci ogromnego psa, który groził mu, że tak łatwo nie wyrwie się spod jego panowania. Szatanowi z Mistrza i Małgorzaty, profesorowi Wolandowi, towarzyszą między innymi tłumacz i cyrkowiec Korowiow-Fagot, chodzący na dwóch łapach kot Behemot oraz niejaki Azazello. Dziwaczna to świta, która nie próbuje przyciągnąć złudnym pięknem ani też przerazić jakąś wyjątkowo ohydną brzydotą. Przy pierwszym spotkaniu budzi natomiast zdziwienie i nieokreślony niepokój. Korowiow "ma wąsiki jak kurze piórka, maleńkie ironiczne i na wpół pijane oczka, a kraciaste porcięta podciągnięte są tak wysoko, że widać brudne białe skarpetki" (s. 61). W dodatku nosi binokle z rozbitym szkłem. Azazello to mały, rudy, barczysty osobnik, z melonikiem na głowie i sterczącym z ust kłem. Sam Woland prezentuje się różnie, ale dużo czasu spędza wyciągnięty na pościeli w długiej, brudnej i pocerowanej koszuli nocnej. Ponadto narzeka na ból nogi. Uwagę zwracają jego oczy: "prawe, ze złotą iskierką na dnie, przewiercało każdego na wylot, lewe, puste i czarne, było wysokie jak ucho igielne, jak otwór bezdennej studni ciemności i cieni" (s. 351). Wydaje się, że Bułhakowowskie diabły dobrze ilustrują tę prawdę, że szatan to "wielki przedrzeźniacz", znudzony cynik, który zniekształca Bożą rzeczywistość i kpi sobie z ładu i piękna. Ojcowie Kościoła nazywali szatana małpą (simia Dei) z racji jego wysiłków, by szyderczo imitować to, co Boże. Chociaż - z drugiej strony - Woland i jego świta pasują do tego, co diabeł mówi Leverkühnowi w Doktorze Faustusie: "Bądź pewien, że nie przywiązuję najmniejszej wagi do mego zewnętrznego wyglądu, pozostawiam go niejako samemu sobie. To kwestia czystego przypadku, jak wyglądam…". Korowiow, Behemot i Azazello, niekiedy nawet zabawni w swym igraniu po Moskwie, okazują się - gdy spadną z nich ziemskie maski - smutnymi i zamkniętymi w sobie istotami. Korowiow-Fagot to "ciemnofioletowy rycerz o mrocznej twarzy, na której nigdy nie zagościł uśmiech" (s. 523). Kot Behemot to szczuplutki chłopak, demon-paź… Co prawda najwspanialszy błazen, jakiego znał świat, ale i on także "zamilkł i pędził bezszelestnie, podstawiając swoją młodą twarz pod napływającą od księżyca poświatę" (s. 523). Ciekawe, że w średniowiecznych misteriach francuskich Behemot jest demonem rozpaczy. O Azazellu czytamy natomiast, że jego oczy "nie różniły się już teraz od siebie, były jednakowo puste i czarne, twarz zaś blada i zimna. Teraz, lecąc, Azazello przybrał swą prawdziwą postać demona bezwodnej pustyni, demona-mordercy" (s. 524). Sam Woland okazuje się bliżej nieokreśloną czarną postacią. Wobec owego braku wyglądu jakikolwiek wygląd okazuje się nieistotny. Nieistotne jest również towarzystwo demonów, gdyż jeszcze jako profesor czarnej magii Woland gorzko wyznaje: "Sam, sam, ja zawsze jestem sam" (s. 59). To, co najgłębiej określa tożsamość złego ducha, to brak zdolności wejścia w trwałą relację z inną osobą. Szatan jest uczestnikiem wielu rozmów i wydarzeń. Zna osobiście wielu ludzi różnych epok i czasów, ale pozostaje sam… Odznacza się nadzwyczajną inteligencją, dzięki której za rozegraną przez niego partię szachów (na przykład tę z Behemotem) każde pismo szachowe zapłaciłoby wiele, ale jego wola nie umie chcieć być z drugim, pozostawać w trwałej relacji. Jeśli istotą osoby jest właśnie osobowa relacja, której najpełniejszym kształtem jest bezinteresowna miłość, to szatan - można by powiedzieć - nie jest osobą. Nie umie wychodzić ku innym, ale nieustannie zapada się w czarnej otchłani samego siebie: "czarny Woland na oślep, nie wybierając drogi, rzucił się w otchłań, a za nim z poszumem runęła jego świta" (s. 528). Kardynał Ratzinger stwierdza: "Jeśli stawia się pytanie, czy diabeł jest osobą, należałoby słusznie odpowiedzieć, że jest on nie-osobą, rozpadem, rozkładem istoty osoby". Co może zły duch? Efektem kilkudniowych działań świty Wolanda w Moskwie były cztery spalone domy, setki doprowadzonych do obłędu ludzi i kilku zabitych. Trzeba jednak przyznać, że celem diabelskich wysiłków nie było dokonanie jak największych fizycznych i duchowych spustoszeń. Sam Woland mitygował Korowiowa: "Ale uważaj, uważaj […] bez numerów z uszkodzeniem ciała" (s. 520). Ponadto zdecydowana większość szatańskich ofiar nie budzi naszej sympatii. Szatan w pewnym sensie niszczy ich za pomocą prawdy o nich samych, wykorzystując ich własne wady i niegodziwość. O Stiopie Lichodiejewie, dyrektorze teatru Variétés, Korowiow mówi (choć nie wiadomo, dlaczego w liczbie mnogiej) słowa prawdy: "W ogóle oni w ostatnim czasie paskudnie się świnią. Piją, wykorzystując swoje stanowisko śpią z kobietami, ni cholery nie robią, zresztą nawet nie mogą nic robić, bo nie mają zielonego pojęcia o tym, co do nich należy" (s. 113). Natomiast bufetowy z Variétés zostaje ostro skarcony przez szatana za oszukiwanie w barze i podawanie "jesiotra drugiej świeżości", który tak naprawdę - skoro "świeżość bywa tylko jedna - pierwsza i tym samym ostatnia" (s. 284) - jest po prostu jesiotrem nieświeżym. Również prezesa spółdzielni mieszkaniowej Nikanora Iwanowicza Bosego gubi jego nieuczciwość i chciwość. Szatan wydaje się zniesmaczony ludzką miernotą. "Nie spodobał mi się ten prezes. To szubrawiec i krętacz. Czy nie można zrobić tak, żeby on tu się więcej nie pojawił?" (s. 137). Greckie słowo "diabolos" znaczy "oskarżyciel". W Biblii diabeł oskarża człowieka nawet przed samym Bogiem. Tak jest chociażby na początku Księgi Hioba, kiedy to szatan stara się przekonać Boga, iż Jego sługa Hiob wcale nie jest osobą prawą i bogobojną: Wyciągnij, proszę, rękę i dotknij jego majątku! Na pewno Ci w twarz będzie złorzeczył (Hi 1, 11). Szatan u Bułhakowa też demaskuje ludzkie przywiązanie do pieniądza, choć - z drugiej strony - wydaje się, iż ma dla tej słabości pewne zrozumienie: "Ludzie są tylko ludźmi. Lubią pieniądze, ale przecież tak było zawsze… […] Ludzie jak ludzie… W zasadzie są, jacy byli, tylko problem mieszkaniowy ma na nich zgubny wpływ" (s. 173). Owo zrozumienie jest jednak pełne pogardy. Szatańskiej znajomości ludzkich grzechów i słabości towarzyszy niekiedy znajomość przyszłości. Sknera-bufetowy z Variétés dowiaduje się, po ujawnieniu jego ukrytych tu i ówdzie nieuczciwych oszczędności, że umrze za dziewięć miesięcy na raka wątroby w klinice Pierwszego Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego na sali numer cztery. I choć nieszczęsny bufetowy od razu pobiegł do najlepszych lekarzy, to nie uniknął przepowiedzianego losu. Wielu świętych i teologów podejmowało problem poznania przyszłości przez szatana. Święty Jan od Krzyża, doktor Kościoła, zauważa, że "ktoś, kto ma jasne, naturalne światło rozumu, łatwo może poznać wiele rzeczy przeszłych i przyszłych, uwzględniając ich przyczyny. Ponieważ zaś szatan posiada to światło niezmiernie żywe, również z największą łatwością może przewidzieć z danej przyczyny dany skutek". Tam jednak, gdzie przyszłość zależy od wolności stworzeń, a nie od dającego się poznać ciągu przyczynowo-skutkowego, szatan nie jest zdolny do poznania przyszłych wydarzeń, chyba że - co podkreśla na przykład św. Tomasz - sam Bóg dla sobie wiadomych powodów zechce mu owe wydarzenia objawić. No cóż! Rak wątroby u bufetowego i numer sali, na której umrze, dał się zapewne wydedukować z istniejących przesłanek. Było to zapewne trudniejsze niż poznanie przeszłości, jak na przykład prawdy o królewskim pochodzeniu Małgorzaty, choć - co zauważył Korowiow - "kwestie krwi to najzawilsze problemy na świecie" (s. 349). Prawdomówność szatana w oskarżaniu ludzi i przewidywaniu ich marnego losu nie oznacza, że szatan nie jest zwodzicielem i oszustem. Nie inaczej jest u Bułhakowa. Kłamstwa Wolanda i jego świty polegają jednak raczej na dwuznacznościach i celowych nieporozumieniach niż bezczelnym, ordynarnym mówieniu nieprawdy. Nawiasem mówiąc, Woland twierdzi, że na pytanie Piłata "Cóż to jest prawda?", Jezus jednak odpowiedział: "Prawdą jest to przede wszystkim, że boli cię głowa…" (s. 32). Szatański sposób mówienia łgarstw pozwala mu zawsze wykazać, że odpowiedzialność za nieprzyjemności spada w gruncie rzeczy na człowieka, który ma to, czego chciał, choć być może nie znał do końca tego, czego zdawał się chcieć. Ponadto Woland ceni sobie szczerość. Stąd między innymi jego szczególny stosunek do Małgorzaty, która w rozmowie z szatanem stwierdziła: "Wiem, że z panem można rozmawiać tylko szczerze" (s. 391). Jest to zasada potwierdzona przez wielu świętych. Jeśli już ktoś decyduje się na konfrontację ze złym duchem, to sam winien być jak najbardziej szczery i prawdomówny. Próby "zwodzenia Zwodziciela" kończą się bowiem źle. Szatan u Bułhakowa na pewno nie jest groteskowym łowcą dusz, który oszukuje, ale jednocześnie sam może być oszukiwany. Woland wydaje się nieco zakłopotany w jednej tylko sytuacji, a mianowicie wówczas, gdy Małgorzata - mogąc wyrazić jedno życzenie - prosi o litość nad niejaką Friedką. W potępieńczej egzystencji wciąż znajdowała ona przy sobie chusteczkę, którą posłużyła się, by udusić swe nowo narodzone dziecko. Ten wyraz bezinteresownego miłosierdzia niepokoi szatana. Dlatego też mówi o szmatach, którymi należałoby pozatykać wszystkie szpary, gdyż miłosierdzie "niekiedy najzupełniej nieoczekiwanie i zdradliwie wciska się w najmniejsze szczeliny" (s. 391). Z drugiej strony zauważa z podziwem: "O ile zdołałem się zorientować, jest pani człowiekiem niespotykanej dobroci?" (s. 391). Nie może jednak wysłuchać miłosiernej prośby Małgorzaty, gdyż "każdy resort powinien się zajmować własnymi sprawami" (s. 391). Okazuje się, że potężny Woland, mający ogromne możliwości działania, nie może uczynić małego gestu miłosierdzia. Małgorzata uwalnia Friedkę sama. Podobnie jest z Piłatem, którego uwalnia mistrz. Ta ludzka zdolność do przerwania mocą miłosierdzia kręgu winy i kary wiąże się niewątpliwie z dziedzictwem Jeszui-Chrystusa, o którym od początku swego pojawienia się na Patriarszych Prudach opowiada Woland. Bo choć u Bułhakowa Jeszua jest pozbawiony atrybutów boskości, to jednak jego śmierć jest ukazana jako rzeczywistość, która uruchomiła łańcuch konsekwencji odmieniających świat na lepsze. Jedną z tych konsekwencji jest właśnie zdolność do miłosierdzia. Wielkie możliwości szatana nie sięgają - jak już zauważyliśmy - w sferę miłosierdzia. Widać je gdzie indziej, na przykład na globusie, na którym Małgorzata mogła dostrzec skutki działań jednego ze sług Wolanda, niejakiego Abbadony: "Małgorzata zobaczyła maleńką figurkę leżącej na ziemi kobiety, a obok niej, w kałuży krwi, maleńkie dziecko z rozrzuconymi rączkami" (s. 358). Ten tragiczny skutek jednej z wielu wojen prowadzonych na ziemskim globie Woland skomentował z uśmiechem: "I po wszystkim, przynajmniej nie zdążyło nagrzeszyć. Abbadona pracuje bez zarzutu" (s. 391). Przy okazji zauważa, że ów demon wojny (chuda postać w ciemnych okularach) jest dość obiektywny i "jednakowo współczuje obydwu stronom. Dzięki temu obie strony osiągają zawsze jednakowe wyniki" (s. 358-359). W tym epizodzie z Abbadoną Woland ukazuje swą zbrodniczą, a zarazem cyniczną naturę. Jednak komentatorzy Mistrza i Małgorzaty twierdzą niekiedy, że szatan w gruncie rzeczy naprawia absurdalne życie mieszkańców Moskwy. "Ludzki diabeł naprawia piekielne życie" - zauważa Andrzej Drawicz. Aferzyści, malwersanci, oszuści i donosiciele ponoszą odpowiedzialność za swoje czyny, a dom dla pseudopisarzy próżniaków i sklep dla uprzywilejowanych słusznie pochłania ogień. Sądzę, że powieść, w tym jej epilog, nie upoważnia do takiego wniosku. Po wyjeździe Wolanda z Moskwy nic nie zmieniło się na lepsze z wyjątkiem tego, że niejaki Warionucha uprzejmie odpowiadał dzwoniącym przez telefon. Generalnie jednak jednych szubrawców zastąpili inni. Diabelski ogień, w którym to i owo spłonęło, wcale nie okazał się oczyszczający. Kiedy Azazello wykrzykuje: "A zatem ogień! Ogień, od którego wszystko wzięło swój początek i którym wszystko zwykliśmy kończyć" (s. 512), to wcale nie ma na myśli oczyszczenia, lecz po prostu demoniczny porządek rzeczy. Szatan a porządek świata W finale Mistrza i Małgorzaty Woland zapewnia Małgorzatę: "Wszystko będzie, jak być powinno, tak już jest urządzony świat" (s. 526). To optymistyczne stwierdzenie przewija się zresztą w końcowej części powieści jak refren. Szatan zdaje się rozumieć siebie samego jako niezbędny element w tym właściwie urządzonym świecie. Kiedy Mateusz Lewita zwraca się do Wolanda ze słowami: "Przybyłem do ciebie, duchu zła i władco cieni" (s. 496), ten odpowiada: "To, co powiedziałeś, powiedziałeś w sposób zdający się świadczyć, że nie uznajesz cieni ani zła. Bądź tak uprzejmy i spróbuj przemyśleć następujący problem - na co by się zdało twoje dobro, gdyby nie istniało zło i jak by wyglądała ziemia, gdyby z niej zniknęły cienie?" (s. 497). Porządek świata polegałby zatem na dynamicznej równowadze przeciwstawnych elementów. Andrzej Drawicz komentuje to następująco: "Sprawa wydaje się potraktowana w duchu manichejskim; świat jest areną współistnienia zła i dobra, obie strony przestrzegają podziału kompetencji, a napięcia i konflikty, jeśli były, należą do przeszłości". Nie wiadomo jednak, czy Woland rzeczywiście próbuje opisać świat, czy też tylko bawi się czczą filozofią. Mateusz Lewita nie ma wątpliwości, że chodzi o to drugie: "Nie zamierzam z tobą dyskutować, stary sofisto" (s. 497). Rozmowa Wolanda z Mateuszem Lewitą jest bardzo ciekawa jeszcze z innego względu. Otóż Mateusz prosi w imieniu Jeszui, aby szatan zabrał mistrza i Małgorzatę do siebie i w nagrodę obdarzył ich spokojem. Nie zasłużyli oni bowiem na światłość, ale zasłużyli na spokój. Dziwna to scena, w której domeną szatana okazuje się nie tylko zło i ciemność, ale również spokój: "Świadomość mistrza, niespokojna, pokłuta igłami świadomość gasła. Ktoś uwalniał mistrza…" (s. 529). Możemy przypuszczać, że to właśnie Woland go uwolnił. Jednak owo uwolnienie nie wydaje się wejściem w krainę szczęśliwości, ale jedynie brakiem cierpienia. Świadomość mistrza nie osiąga swej pełni, wręcz przeciwnie, pogrąża się w swoistym śnie, rozpływa się w wiekuistym spokoju. Przychodzi tutaj na myśl buddyjska nirwana, w której nie ma żadnego cierpienia, ale zanika też osobowe i świadome siebie "ja". Jest to raczej spokój pięknego i dostojnego cmentarza niż dynamiczny pokój i radość biblijnych obietnic: Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów na tej górze ucztę z tłustego mięsa, ucztę z wybornych win (Iz 25, 6). Przyzwyczailiśmy się do myślenia, że piekło to stan, w którym szatan dręczy bez końca potępionych. Z teologicznego punktu widzenia wcale tak być nie musi. Do przyjęcia jest też teza, że piekło to stan półświadomego spokoju niezbawionych. Sytuacja niezbawienia (potępienia) nie jest wszak wynikiem konieczności mściwego rewanżu światłości nad ciemnością i cieniem, ale niemożliwością przyjęcia kogoś - z racji jego własnych wyborów - do krainy szczęśliwości. W innej jednak sytuacji Woland oferuje nieistnienie. Patrząc na odciętą głowę ateisty Berlioza, szatan zauważa, że wśród wielu teorii jest i ta, "która głosi, że każdemu będzie dane to, w co wierzy". A następnie stwierdza: "Niech się zatem tak stanie. Pan odchodzi w niebyt, a ja wznosząc toast za istnienie, z radością spełnię ten kielich, w który pan się przekształci" (s. 377). Wśród katolickich teologów są i tacy, którym bliska jest ta właśnie koncepcja, że potępienie polega na unicestwieniu. Jeszcze za ziemskiego życia Małgorzata wyznaje mistrzowi, że jest szczęśliwa dzięki Wolandowi: "Jestem szczęśliwa, szczęśliwa, szczęśliwa, że zawarłam z nimi pakt! O szatanie!… Będziesz musiał, mój miły, żyć z wiedźmą!" (s. 504). Służąca Małgorzaty, Natasza, prosi Wolanda, aby zatrzymał ją jako wiedźmę. Natomiast Nikołaj Iwanowicz przez całe życie będzie żałował, że nie został z Nataszą: "Ech, jaki ze mnie głupiec! Dlaczego, dlaczego nie odleciałem z nią? [...] Ech, męcz się teraz, stary kretynie!" (s. 543). Przyłączenie się do świty szatana wydaje się im lepszym rozwiązaniem niż życie w piekiełku sowieckiej Moskwy. Pakt z szatanem - jak sądzą niektórzy bohaterowie Mistrza i Małgorzaty - jest oparty na bardziej logicznych i uczciwych zasadach niż tkwienie w moskiewskiej społeczności. Stworzony przez człowieka system okazuje się gorszy od diabelskich układów. Małgorzata, Natasza i Nikołaj Iwanowicz zdają się jednak nie wiedzieć, że ostatecznie samotny i mroczny Woland w najlepszym przypadku ma im do zaproponowania jedynie wiekuisty spokój niecierpiętliwości, gdy tymczasem Bóg ma do zaoferowania dużo, dużo więcej.
Michaił Bułhakow „Mistrz i Małgorzata” Karta lektury „Właściwa akcja utworu toczy się we współczesnej pisarzowi Moskwie, w ciągu kilku dni, ale za sprawą Wolanda i jego świty ogarniamy wiele miejsc i czasów. Bułhakow w sposób niezwykle harmonijny . poł. ą. czy. ł. trzy w. ą. tki: realistyczny, fantastyczny, historyczny,
{"type":"film","id":7762,"links":[{"id":"filmWhereToWatchTv","href":"/serial/Mistrz+i+Ma%C5%82gorzata-1988-7762/tv","text":"W TV"}]}{"ids":[8539,62157,8537,62161,1249313,62162,1249307,62159,1249308,8538,1242342,1249320,1249323,1249327,1249303,1249322,62160,347747,1168248,1178926,1249306,1249310,1249311,1249312,1249321,1249325,1249326,1249328,1249329,1249355,1249357,1249360,1249362,1249363,377071,1249324,1249331,796138,900584,1249304,1249305,1249330,62156,62163,197825,878628,1249340,1249353,1249354,1249359,62158,1249358,1249364,1249333,1249336,1249337,1249377,1249335,1249341,1249296,1249297,1249298,1249299,1249300,1249301,1249332,1249334,1249343,1249344,1249345,1249375,1249376,1249346,1249347,1249348,1249349,1249350,1249351,1249352,1249356,1249361,1249365,1249366,1249367,1249370,1249371,1249372,1249373,1249374,6364705,1249368,1249369,1249339,1249309,5159388,1249302,6360746,1249342]} Andrzej Pankowski Markiz de Sade, uczestnik balu u Wolanda (niewymieniony w czołówce)
Bohaterowie "Mistrza i Małgorzaty". Morderca, krwawy kat ze świty Wolanda. Przedstawicielka sekcji poetyckiej Massolitu. Dowódca tajnych służb Poncjusza Piłata. Pisarz. “Rumianogębny” poeta, członek Massolitu. Sierota po kupcu moskiewskim, pisała batalistyczne opowiadania pod pseudonimem “Bosman Żarż”. Bufetowy w teatrze
Home Książki Cytaty Michaił Bułhakow Dodał/a: Arek Popularne tagi cytatów Inne cytaty z tagiem miłość (Odette Jakkażda; W moim życiu jest pan tylko przechodniem. Wszedł pan w nie i wyszedł. (Odette Jakkażda; W moim życiu jest pan tylko przechodniem. Wszedł pan w nie i wyszedł. Éric-Emmanuel Schmitt - Zobacz więcej Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Wielka miłość może ranić, tak to już warto o nią walczyć. Nawet gdy to wymaga poświęceń i hartu ducha. Susan Wiggs - Zobacz więcej - Dziękuje ci, że jesteś taka cierpliwa. Miłość to choroba. Przejdzie... - Tak myślisz kochanie? - Oczy jej pełne były wątpliwości i smutku. -Myślisz tak, naprawdę? " - Dziękuje ci, że jesteś taka cierpliwa. Miłość to choroba. Przejdzie... - Tak myślisz kochanie? - Oczy jej pełne były wątpliwości i smutku.... Rozwiń Pierre La Mure - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem ludzie Poznali smutek i pokochali smutek, pragnęli cierpienia i mówili, że prawdę osiąga się tylko przez cierpienie. Poznali smutek i pokochali smutek, pragnęli cierpienia i mówili, że prawdę osiąga się tylko przez cierpienie. Fiodor Dostojewski - Zobacz więcej Po co w ogóle się staram nazwać barwy księżyca? Czy to typowo ludzkie dążenie do nadawania nazw, do sprawowania kontroli? [...] I czy z tego samego powodu piszę dziennik? Żeby wszystko nazwać, żeby zrozumieć sens wszystkiego? Po co w ogóle się staram nazwać barwy księżyca? Czy to typowo ludzkie dążenie do nadawania nazw, do sprawowania kontroli? [...] I czy z tego... Rozwiń Michelle Paver - Zobacz więcej Inne cytaty z tagiem pieniądze Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się ochotę. Kto ma pieniądze, może robić co zechce - kto ich nie ma, musi robić to, czego chcą inni. Dostatecznie wcześnie pojął, jaką rolę w życiu grają pieniądze: to one są środkiem umożliwiającym prowadzenie takiego życia, na jakie ma się... Rozwiń Andreas Eschbach - Zobacz więcej Pieniądze to nie wszystko. Jest jeszcze ta prosta radość, wynikająca z tego, że się kimś opiekujemy a ktoś opiekuje się nami. Pieniądze to nie wszystko. Jest jeszcze ta prosta radość, wynikająca z tego, że się kimś opiekujemy a ktoś opiekuje się nami. Kiran Desai - Zobacz więcej
M. Bułhakow Mistrz i Małgorzata, bohater główny w części, której akcja rozgrywa się w Jerozolimie. Wygląd: Kiedy pojawia się przed Piłatem, jest zmęczony, nosi ślady pobicia, jest także przerażony: "Człowiek ów odziany był w stary, rozdarty, błękitny chiton. Na głowie miał biały zawój przewiązany wokół rzemykiem
Jesteś w:Ostatni dzwonek -> Mistrz i Małgorzata Poncjusz Piłat – rzymski piąty procurator Judei, jest główną postacią powieści mistrza. Skazuje Jeszuę Ha – Nocri na śmierć, a następnie z powodu niesprawiedliwego wyroku oraz poprzez zaprzeczenie własnej tożsamości i wyznawanych zasad, czuje wyrzuty sumienia i marzy o pośmiertnym spotkaniu ze skazańcem, któremu nie zdążył czegoś dopowiedzieć... Obmyśla również podstępny plan zgładzenia Judy z Kiriatu. Mateusz Lewita – były poborca podatków, jedyny uczeń Jeszui, porzucił swój zawód i został słuchaczem nauki wędrownego filozofa. Wierzy w Boga, lecz widoczny jest jego bunt przeciwko Niemu – ma to miejsce w momencie, gdy Mateusz obserwuje swojego „mistrza” skazanego na śmierć i przeczuwa jego bezgraniczne cierpienia: „ – Przeklinam ciebie, Boże! (...) - Jesteś głuchy! – (...) Gdybyś nie był głuchy, usłyszałbyś mnie i zabiłbyś go w tejże chwili!” Juda z Kiriatu – zdrajca, gościł u siebie Jeszuę, pragnąc poznać jego poglądy na temat religii i władzy, a następnie doniósł na niego arcykapłanom z Sanhedrynu. Jeszua został pojmany i skazany na śmierć. Zabity na rozkaz Piłata. Morderstwo zostało perfekcyjnie przygotowane: „ – Ach, Afraniuszu, wiesz, co mi nagle przyszło do głowy? A może to było samobójstwo? (...) - Ach, w tym mieście wszystko jest możliwe. Gotów jestem pójść o zakład, że nie minie wiele czasu, a słuchy o tym rozejdą się po całym Jeruszalaim.” Ewangelia Judasza – zredagowany w języku koptyjskim manuskrypt odkryty w Egipcie około 1970 roku, ujawniony w 2004 roku, a głoszony w 2006. Prawdopodobnie mógł powstać na przełomie III i IV wieku. Według teologów jest tworem „opozycjonistów”, którzy negowali Kościół wczesnochrześcijański. Apokryf prezentuje inne rozumienie Biblii, czyniąc z Judasza realizatora Boskiego planu. Dzięki zdradzie „odkupienie przez krzyż” stało się możliwe. Judasz wypełnił tylko wolę Chrystusa, a Ten podkreślał jego wyższość nad innymi apostołami. Według niniejszej „legendy” Judasz najlepiej pojął naukę Mistrza i wyświadczył mu ostatnią przysługę. Centurion Marek Szczurza Śmierć – olbrzym, dowódca legionu w służbie procuratora. Kiedyś, podczas walk w Dolinie Dziewic został zaatakowany przez Germanów. Ocaliła go defensywna akcja Piłata. Afraniusz – tajny agent, wiernie służy namiestnikowi, szybki i przebiegły, sprawnie wypełnia wolę Piłata, uśmierca Judy z Kiriatu. Świadek kaźni Jeszui. Służą mu doświadczeni i zaufani żołnierze, np. Tolmaj. Nisa – piękna Greczynka, wspólniczka w zabójstwie kiriatczyka, zdradziecki Juda podkochiwał się w niej; spełniła prośbę Afraniusza i wywiodła Judę poza miasto, w okolice ogrodu Getsemani. Kajfasz – przewodniczący Sanhedrynu, uznał działalność Ha – Nocri za niebezpieczną i zdecydował o uwolnieniu Bar inne artykuły:Partner serwisu: kontakt | polityka cookies
śmieszne wierszyki o wf. Zapraszamy do naszych zbiorów zgromadzonych w działach: Ściągi gotowce wydrukowane, czy też Ebuda-cd - ściągi na płycie. Oprócz: śmieszne wierszyki o wf. Użytkownicy szukali również w naszych zbiorach: podziękowania dla kolegi odchodzącego z pracy. sprawozdanie z rewalidacji indywidualnej. aforyzmy o
1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char. 24. Wydobycie mistrza W pokoju Wolanda pili alkohol z Azazellem, Fagotem, Hellą i Behemotem. Azazello nie opowiadał, jak bardzo chciał zabić barona, musiał to zrobić. Strzelił mu w serce. Małgorzata była pod wrażeniem, sama też niedawno wpadła do mieszkania pewnego krytyka, który pogrążył mistrza. Azazello siedząc tyłem, strzelił z pistoletu do serduszka na karcie, które zaznaczyła Małgorzata. Kartę tą Hella włożyła pod poduszkę. Małgorzata załamana podziękowała za bal i jej podziękowano. Nie bardzo wiedziała, dokąd ma iść, chciała się utopić. Wówczas Woland odczytał jej myśli. Ona gotowa była zrobić dla niego wszystko raz jeszcze, bo chodziło jej o jedno. Woland kazał Małgorzacie wypowiedzieć jedno życzenie. Po krótkim zastanowieniu powiedziała, że pragnie, aby nie podawano już chusteczki Friedzie. Wszyscy byli zaskoczeni. Uzasadniła to tym, że obiecała Friedzie. Woland zgodził się, wezwała Friedę i Woland oznajmił jej łaskę. Natomiast Małgorzacie nakazał wymyślić inne życzenie. Zawołała głośno, że chce z powrotem swojego mistrza. Do komnaty wdarł się wicher i pojawił się mistrz w szlafroku i kapciach. Najpierw roztrzęsiony, po wypiciu napoju podanego przez Korowiowa rozpoznał Małgorzatę i wracał do sił. Opowiadał o młodym Bezdomnym, którego spotkał w szpitalu. Opowiadał mu o Wolandzie i spotkaniu w parku. Woland zapytał, dlaczego Małgorzata nazywa go mistrzem? Ponieważ miała za dobre mniemanie o powieści, jaką napisał o Poncjuszu Piłacie. Mimo że spalił rękopis, Behemot wydobył jeden maszynopis i Woland go zobaczył. Małgorzata chciała być z mistrzem jak dawniej. Wezwano gospodarza domu, Mogarycza, który po ukazaniu się artykułu krytycznego zadenuncjował mistrza. Woland osobiście wysłał go przez okno daleko stąd. Następnie wymazano z kart szpitala ślady po mistrzu, a z dzienników budowlanych Mogarycza, który nigdy nie mieszkał u mistrza. Małgorzata z Mistrzem. (foto. “MiM”, 1990) Wpadła Natasza z prośbą, aby Małgorzata pozwoliła zostać jej wiedźmą na stałe. Pojawił się też były wieprz, Mikołaj, który zażądał zaświadczenia, gdzie spędził noc. Na balu u szatana, napisał mu usprawiedliwienie Behemot z Hellą. Warionucha prosił o wyzwolenie, gdyż nie chciał już być wampirem. Azazello zgodził się pod warunkiem, iż ten nie będzie nigdy nikogo wyzywał przez telefon. Woland zażyczył sobie zostać z mistrzem i Małgorzatą. Namawiał mistrza, aby wypełnił sobie życie nowymi wyzwaniami, na przykład Alojzym. Dał Małgorzacie na pamiątkę złotą podkówkę, której nie chciała przyjąć. Wyszli pożegnać Wolanda ze świtą wsiadających do samochodu. Małgorzata zorientowała się, że zgubiła gdzieś podkówkę i nawet krzyknęła przestraszona. Azazello wrócił na chwilę sprawdzić, co się stało. Pod mieszkaniem mistrza, piętro niżej mieszkała Annuszka, ta od rozlanego oleju. Nazywano ją Annuszką- Gangreną. Trafiła na korytarzu na zbiegającego w kalesonach mężczyznę z walizką w ręku, był to Mogarycz. Wyleciał następnie nogami przez okno, ale jego zwłok nie znalazła na asfalcie. Następnie z mieszkania numer 50 wybiegł następny gość nieco prosiakowaty. Z kolei trzeci w samej koszuli również wyfrunął przez okno. Następnie widziała mistrza z Małgorzatą, a za nimi nagą kobietę z walizeczką. Coś stuknęło o podłogę i Annuszka odczekawszy chwilę, podniosła z podłogi zawiniątko. To była złota podkówka. Zamierzała zanieść ją do siostrzeńca, ale nie wiadomo skąd stanął przy niej cudzoziemiec (Azazello) i przyduszając ją, odzyskał podkówkę. Dał jej za to 200 rubli znaleźnego. W tym czasie Małgorzata w starym mieszkaniu mistrza przeglądała powieść, ocalałe bruliony. 25. Jak procurator usiłował ocalić Judę z Kiriatu Piłat siedział w swojej komnacie i popijał wino, a na dworze wielki huragan z ulewą oblewał Jeruszalaim. Odwiedził go człowiek przemoczony w kapturze. Procurator kazał mu przebrać się i wysuszyć. Gość pozwolił na odesłanie kohorty wojska. Procurator narzekał na miasto, w którym wiecznie są jakieś problemy, donosy, fanatycy i magowie, czarnoksiężnicy. Lada moment może wybuchnąć w Jeruszalaim jakaś rewolucja i zawsze trzeba mieć się na baczności. Przybysz gwarantował, że Bar Rabban będzie śledzony. Opowiedział o kaźni Jeszui, który nie chciał wypić napoju i powiedział, że nie ma żalu do nich za swoją śmierć. Gość, komendant tajnej służby w Judei, potwierdził śmierć wszystkich skazanych, a procurator nakazał usunięcie zwłok. Zapytał o pieniądze dla Judy z Kiriatu, który podejmował Jeszuę. Ma on zgłosić się do pałacu Kajfasza i odebrać je wieczorem. Juda ów to młody człowiek. Komendant miał na imię Afraniusz i mówił o słabości do pieniędzy Judy. Piłat dobitnie mówił o swoim przeczuciu, jakoby tej nocy Juda z Kiriatu zostanie zasztyletowany, a pieniądze, jakie otrzymał od Kajfasza zostały zwrócone arcykapłanowi i wywołały skandal. Afraniusz z początku nie rozumiał, lecz szybko pojął, iż to on i jego ludzie mają to zrobić. Przed oddaleniem się otrzymał od Piłata sakiewkę z pieniędzmi pod pretekstem długu, jaki miał u niego procurator. 26. Złożenie do grobu Piłat bawił się przez chwilę z psem Banga. W tym czasie zapadał wieczór i postać tajemniczego mężczyzny przyszedł do kobiety Nisa. Był to Afraniusz znający ową mężatkę i jej uboczne zajęcia. Poprosił ją ze sobą. Ta szybko ubrała się i służącej kazała przekazać mężowi, iż poszła do swojej znajomej. Tymczasem młody Juda szedł do Kajfasza po obiecane mu za zdradę Jeszui pieniądze. Kiedy potem wychodził, spotkał Nisę. Znali się wcześniej i poprosił ją o schadzkę. Wyznaczyła mu ją poza Jeruszalaim w grocie, do której poszła, a on miał tam zjawić się idąc jakiś czas za nią. Gdy Juda dochodził do groty, zobaczył dwóch bandytów. Zabrali mu pieniądze, 30 tetradrachm i mimo próśb młodzieńca, zasztyletowali go. Afraniusz obserwował to wszystko i po upewnieniu, że Juda nie żyje, poszedł zdać relację procuratorowi. Tłumaczył Piłatowi swoje podejrzenia. Miał rację procurator, Juda został zabity. Ponieważ szpiedzy komendanta tajnej służby zgubili go z oka, dlatego Afraniusz oddaje się do dyspozycji sądu i procuratora. Ten nie widzi w nim żadnej winy i oddala pomysł oskarżania go o cokolwiek. Cieszył się z reakcji, jaką wywołało podrzucenie Kajfaszowi pieniędzy danych Judzie. Wezwany Afraniusz był świadkiem zmieszania kapłana. Piłat ustalił z komendantem oficjalną wersję, według której Juda oddalił się z miasta, by popełnić samobójstwo. Zameldował procuratorowi o pochowaniu Dismosa i Gestasa. Natomiast zwłoki Jeszui zabrał Mateusz Lewita. Odnaleziono go wraz z ciałem w jednej z grot całkiem obłąkanego. Prawo jednak mówi, iż każdy może pochować skazańców, więc Mateusz nie popełnił przestępstwa. Nie chciał też odejść od ciała Jeszui, podał strażnikom nóż chlebowy, aby, jeśli chcą, zabili go. Nie zrobili tego. Udało się uspokoić owego szaleńca. Razem ze zwłokami trzech skazańców zawieziono go daleko do wąwozu i pochowano w ziemi. Otulono ich ciała w chitony. Na palce nałożono im pierścienie, Jeszui z jednym nacięciem, Dismosowi z dwoma, a Gestasowi z trzema. Dowódca Tolmaj kazał zasypać dół i zasypać kamieniami. Zapamiętał też znak, aby móc trafić tam. Piłat kazał wypłacić im nagrody, naganą ukazać wywiadowcę, który spuścił z oka Judę. Piłat pożegnał Afraniusza, dając mu na pamiątkę pierścień. Kazał wpuścić do siebie Mateusza. Rozmawiał z Mateuszem o jego czynie. Chciał go nakarmić, lecz mężczyzna odmawiał. Okazało się, iż posiadany przez niego nóż ukradł sklepikarzowi. Ze wszystkich sił pragnął zemścić na osobie, którą oskarżał o śmierć Joszui. Tą osobą był Juda. Piłat powiedział, że nie musi tego robić, bowiem Juda został zabity i to Piłat go zabił. Następnie zaproponował Mateuszowi pracę, ponieważ lubi księgi. Piłat namawiał go, by został na służbie cesarza, ale Mateusz nie przyjął posady, ani pieniędzy, gdyż Piłat zabił Jeszuę. 27. Zagłada mieszkania numer pięćdziesiąt Małgorzata doczytała ten rozdział do końca i przeciągnęła się. Poszła do pokoju, aby zobaczyć śpiącego mistrza. W tym czasie w Varietes i na Sadowej pod nr 50 trwało intensywne śledztwo. Poszukiwano Wolanda, który nigdzie i nikomu się nie meldował. Szukano też personelu teatru i skrupulatnie przeszukano mieszkanie na Sadowej. Nie znaleziono niczego. Piotrowicz z komisji nadzoru widowisk wrócił do garnituru, kiedy tylko pojawiła się milicja. Zaakceptował wszystkie decyzje podpisane przez garnitur podczas swojej nieobecności. W hotelu w Leningradzie odnaleziono Rimskiego w szafie jednego pokoju. Do Moskwy leciał z Jałty Lichodiejew. Nie znaleziono jeszcze Warionuchy. Poszukiwano porwanej wprost z trumny głowy Berlioza. Strawińskiemu udało się uspokoić grupę urzędników śpiewających „Morze przesławne”. W szpitalu znaleziono i przesłuchiwano Nikanora Bosego, konferansjera z Varietes, a także Bezdomnego. Wszyscy oni padli ofiarą gangu Woldana. Iwan Bezdomny bardzo się zmienił. Opowiadał o ubiegłej środzie i pobycie w parku zupełnie inaczej niż przedtem, z powagą i rzeczowo. Oświadczył także, iż nie będzie już nigdy pisał wierszy. Małgorzata w rozmowie z Wolandem. (foto. “MiM”, 1990) Robiono częste naloty na mieszkanie nr 50 na Sadowej. Raz, z niedzieli na sobotę. widziano barona Meigla wchodzącego tam, lecz po wejściu nie zastano nikogo. Po powrocie Lichodiejewa śledczy doszli do wniosku, iż został on uprzednio zahipnotyzowany. Zamknięto do aresztu Warionuchę, który prosił o opancerzoną celę, podobnie prosił o nią Rimski. Przesłuchiwano wszystkich, przeczytano też zaświadczenie Mikołaja o udziale w balu u szatana. Dano im znać o kocie siedzącym na oknie mieszkania na Sadowej słyszalnej tam muzyce. Wkrótce wielu agentów zdążało po schodach do mieszkania Berlioza. Siedział tam Korowiow i Azazello przy śniadaniu. Próbowali złapać kota, ale ten wyciągnął broń. Zanim wystrzeli, sam został ranny. Następnie napił się łyk benzyny i zaczął uciekać po meblach. Agenci próbowali go złapać, lecz bez skutku. Wreszcie rozlał benzynę i zapaliło się wszystko bardzo intensywnie. Widzowie zobaczyli na podwórku wylatujące osoby z okna pod 50tką, była tam też naga kobieta. 28. Ostatnie przygody Korowiowa i Behemota Polecieli do restauracji Gribojedowa. Archibald, kierownik, traktował ich, jak najważniejszych gości. W pewnym momencie poszedł do spiżarni i wziął dwa jesiotry. Kiedy wyszedł, do restauracji weszło trzech mężczyzn strzelając do Behemota. Siedzący przy stole znikli, ale strzały wywołały pożar. 29. Przesądzone zostają losy mistrza i Małgorzaty Woland i inni stali na wzgórzu. Przybył do nich Mateusz Lewita. Ten, kto go przysłał, życzył sobie, by mistrza i Małgorzatę Woland zabrał do siebie. Zasłużyli na spokój, nie na światłość. Woland powiedział, że zrobi według życzenia. 30. Czas już! Czas! Mistrz i Małgorzata byli w domu, kiedy odwiedził ich Azazello. Zaprosił ich w imieniu Wolanda na spacer, przywiózł wino, które pamięta czas Piłata. Kiedy je wypili, upadli na podłogę i Małgorzata krzyczała, że zostali otruci. Nazywała Azazella mordercą. Mistrz zorientował się, został zabity. Lecą na koniach ponad miastem, a za nimi dom pozostaje w ogniu. Mistrz przyleciał pożegnać się z Iwanem u Strawińskiego. Po jego odlocie Iwan dowiedział się, że w obok w osiemnastce umarł jego sąsiad. Iwan domyślił się i powiedział pielęgniarce, iż jeszcze jedna osoba umarła w mieście teraz, tą osobą była kobieta. Woland uratował-odtworzył rękopis Mistrza. (foto. “MiM”, 1990) 31. Na Worobiowych Górach Burza przeminęła. Na wzgórzach zatrzymali się wszyscy. Woland powiedział do mistrza, by pożegnał się na zawsze z miastem. Mistrz podszedł do krawędzi i popatrzył na miasto po raz ostatni. 32. Przebaczenie i wiekuista przystań Jechali długo i Małgorzata widziała, jak mistrz zmienia się. Jego włosy posiwiałe kołyszą się na wietrze. Podobnie Woland i pozostali wrócili do swoich postaci, poprzednie okazały się kamuflażem. Zatrzymali się przy wielkim tronie. Siedział na nim człowiek. Woland wyjaśnił mistrzowi, iż powieść jego nie ma jeszcze końca. Oto przed nimi od 2000 siedzący bohater i jego wierny pies. Tylko w pełnię odzywa się i chciałby rozmawiać z Ha-Nocri, lecz nikt mu nie odpowiada. Woland pozwolił krzyknąć i uwolnić więźnia marmurowego tronu. Runęły skały i mistrz chciał podejść do Piłata. Nie uzyskał pozwolenia. Woland wskazał im drogę, którą mieli pójść i odjechał w dal. Mistrz i Małgorzata pozostali. Pozostali w domu swojego wiecznego spokoju. Epilog W Moskwie jeszcze przez jakiś czas panował chaos. Po tym jak 2 tys. ludzi wyszło nago z Varietes mówiono różne historie i prowadzono śledztwo. Wydarzenia miały miejsce podobno z powodu bandy hipnotyzerów. Wiele czarnych kotów zginęło po opuszczeniu miasta przez Wolanda. Wieści rozchodziły po całym kraju i wkrótce ofiarą prześladowań padło wielu niewinnych ludzi z opisu przypominających Korowiowa i Wolanda. Nie wierzono też w wyjazd Lichodiejewa do Jałty, chociaż milicja tamtejsza widziała go bosego. Mówiono, iż winnym wszelkiego zła był Korowiow, najbardziej niebezpieczny hipnotyzer. Małgorzata i jej służąca Natasza także zostały porwane przez bandę. Nie rozumiano, dlaczego i po co porwano z zakładu psychiatrycznego chorego mianującego się mistrzem. Na tym śledztwo się skończyło. Bengalski zrezygnował z pracy w teatrze. Warionucha zmienił się i był wyjątkowo grzeczny dla wszystkich. Rimski postarzał się całkiem i także zrezygnował z pracy. Podjął pracę w teatrze lalek. Jego miejsce w Varietes zajął Mogarycz. Andrzej Fokicz zmarł na raka wątroby. Profesor Iwan Nikołajewicz Ponyriow zrezygnował z pseudonimu Bezdomny, co roku wiosną wychodzi na Patriarsze Prudy i siedząc w milczeniu patrzy na pełnię księżyca. Spotyka mężczyznę o prosiakowatej twarzy. Mężczyzna ów patrząc na księżyc żałuje bardzo, iż nie poleciał z nią wtedy, a zażądał zaświadczenia. Budzi profesora nocą pełni księżycowej blask światła, kiedy włócznia przebijała serce Gestasa. Iwan widzi zakończenie historii Piłata, który odchodzi podobnie jak odchodzi mistrz i Małgorzata. Piłat z Jeszuą kroczy po owym świetle. Iwan zasypia wtedy spokojnie i budzi się zupełnie zdrów. Moskwa, 1928–1940 1-6Rozdziały 7-15Rozdziały 16-23Rozdziały 24-32Interp./Char.
MICHAIŁ BUŁHAKOW Mistrz i Małgorzata (Tłumaczyli: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski) Więc kimże w końcu jesteś? – Jam częścią tej siły, która wiecznie…
Premiera Mistrza i Małgorzaty zamykająca sezon 2013/2014 w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie to spektakl, który mierzy się z arcydziełem literackim poprzez świadomą rezygnację z niektórych jego wątków, zdarzeń i postaci. Artur Tyszkiewicz, reżyserując spektakl na podstawie własnego scenariusza, pominął w nim opowieść biblijną, co na etapie zapowiedzi zdawało się niebezpieczną szarżą wobec klasycznej pozycji. Jednak widowisko, mimo pewnych przesunięć tematycznych, okazało się niezwykle historii Jeszui i Poncjusza Piłata pozbawiła przedstawienie możliwości porównania par bohaterów. O ile więc Mateusz Lewita i Ha-Nocri oraz mistrz i Małgorzata skupiają uwagę odbiorcy wokół problemu wierności, oddania drugiemu człowiekowi i poczucia winy, to bez tego paralelnego układu akcent przesuwa się na kwestię metafizycznych potrzeb człowieka. W tym układzie silniej wybrzmiewa wołanie o transcendentne przeżycie i istotniejszej wagi nabiera rozważanie o istocie dobra i związku z tą redukcją nie ma odległych o tysiąclecia czasów i diametralnie różnych miejsc akcji, a rzeczywistość Mistrza i Małgorzaty mieści się pod kopułą variétés (scenografia i kostiumy Justyna Elminowska), która jest właściwie tancbudą na kształt polskich wyobrażeń – z girlandami nagich żarówek w różnych kolorach i przebojami Violetty Villas, przy których bawią się wciągani na scenę widzowie. Albo wesołego miasteczka z karuzelą o charakterystycznych figurach – koniem i łabędziem. A może i cyrkiem , bo nad estradą góruje maska uśmiechniętego clowna. Jak nie odczytywać, to terytorium niższej sztuki, gdzie się serwuje prostą rozrywkę i proponuje jarmarczny klimat. Realistyczna opowieść o życiu zniewolonych systemem politycznym obywateli i wydarzenia baśniowej natury splatają się w groteskę, dając przy tym świadectwo namysłu nad duchowością człowieka i refleksji nad rozrywkowego teatrzyku w czarno-biały wzór jest zarazem szachownicą, na której Woland rozegra partię szachów z kotem. W jednej z figur karuzeli z czasem rozpoznajemy przemienionego w wieprza lokatora z parteru, Mikołaja Iwanowicza , na grzbiecie którego Natasza odbywa swój lot. Scena obrotowa, powolniejąca w ruchu i zatopiona w chłodnym błękicie światła, staje się depresyjnym miejscem więzienia dla niewygodnych w stalinowskim systemie ludzi – szpitalem psychiatrycznym, a szaleńczo wirująca z Małgorzatą o złocistym ciele – sceną triumfalnego uwolnienia od wszelkich lęków w imię miłości. Taka kondensacja, kiedy literalne składniki przedstawienia zyskują siłę metaforycznego przesłania, stanowi ważną jakość tego teatralnego inscenizator musiał się zmierzyć z problemem przełożenia na język sceny tekstu, którego świat przedstawiony składa się z tak różnorodnych gatunkowo partii. Ponadto musiał znaleźć teatralną ekwiwalencję dla zdań podobnej natury: „I wtedy skwarne powietrze zgęstniało nad Berliozem i wysunął się z owego powietrza przezroczysty, nad wyraz przedziwny obywatel” albo: „Tylko teraz nie był już ulepiony z powietrza, był normalny z krwi i kości”. A przecież takim opisem świat Bułhakowa osiągnięcia tego efektu kapitalne znaczenie miała decyzja przekomponowania wnętrza teatru, w wyniku której scena została umieszczona w miejscu widowni. Ten manewr dał naturalną scenografię w postaci zdobnych łóż na parterze i dwu pięter balkonów. A co ważne, obrotówka zyskała nie tylko bogatą architektonicznie oprawę, ale powstało specyficzne miejsce gry, którego wysokość ma znaczenie dla budowanych obrazów. Te z kolei oddziałują nie tylko swą urodą, gdyż topografia wydarzeń przekłada się na ich aksjologiczne wartościowanie. Mała sylwetka bohatera ukazująca się „na wysokościach” nabiera bowiem uświęcającej znaczenie miała decyzja przekomponowania wnętrza teatru, w wyniku której scena została umieszczona w miejscu widowni..W tak przykrojonej powieści i tak skonstruowanym miejscu gry Woland (Przemysław Stippa) staje się wiodącą postacią. Wyróżnia się na tle ludowego miejsca rozrywki i pstrokatego towarzystwa swojej świty. A jest w niej Korowiow (Daniel Dobosz) z białym od pudru obliczem, kryzą niczym Pierrot, w kraciastych pumpach i meloniku, Behemot (Wojciech Rusin), brodaty i długowłosy kot-giermek, Azazello (Jacek Król), typ z twarzą pokrytą czarnym tatuażem i ubrany w naćwiekowane skóry, oraz słodka Hella (Lidia Olszak) – z misternym kopczykiem upiętym z blond nich postać o znieruchomiałej pod grubą warstwą make upu twarzą, w wytwornym – początkowo białym – garniturze, ze starannie przygładzonymi włosami i powściągliwa w ruchach, które wykonuje z przesadną elegancją, musi wzbudzać pewien niepokój pomieszany z zainteresowaniem: kimże on jest? Różnie się o nim mówi, bo i on się przedstawia rozmaicie. Ten „nieznajomy”, „cudzoziemiec”, „konsultant”, „poliglota”, „profesor czarnej magii” i historyk, który wie, „że Annuszka już kupiła olej słonecznikowy, i nie dość, że go kupiła, ale już go nawet rozlała”, nosi w sobie pewien paradoks. Będąc maską galanterii charakteryzującej dżentelmena, w istocie zdradza skłonność do przekraczania wszelkich norm, nielicujących z prezentowaną ogładą. Jeżeli więc domyślamy się w nim przedstawiciela ciemnej mocy, to mamy prawo się spodziewać prób czynienia przez niego wyłącznie zła. Jednak ten zakłóca znany porządek. To on staje się strażnikiem pozytywnych wartości. Przyjmuje rolę ogniwa pośredniego między Wszechwiedzącym, który ujmuje każdego w swych dalekosiężnych planach, a człowiekiem zostawionym w otchłani niewiedzy i przerastającej go odpowiedzialności, bo – jak Bezdomny mówi do Berlioza, ateisty – „po to, żeby czymś kierować, trzeba bądź co bądź mieć dokładny plan, obejmujący jakiś możliwie przyzwoity okres czasu. Pozwoli więc pan, że go zapytam, jak człowiek może czymkolwiek kierować, skoro pozbawiony jest nie tylko możliwości planowania na choćby śmiesznie krótki czas, no, powiedzmy, na tysiąc lat, ale nie może ponadto ręczyć za to, co się z nim samym stanie następnego dnia?” I w dalszym wywodzie sugeruje wniosek: „Czy nie słuszniej byłoby uznać, że pokierował nim ktoś zupełnie inny? Tu miejsce na Wolanda – spiritus movens różnych dziwnych wydarzeń w powieściowej Moskwie – zamiany kart w czerwońce i czerwońców w kawałki papieru w bufetowej kasie, seansu, po którym dwa tysiące widzów wyskoczyło na ulicę jak ich Pan Bóg stworzył, udziału Małgorzaty w wiosennym balu pełni Księżyca w roli gospodyni, porwanie pięciu naczelników z wydziału rozrywek, powrotu pisarza i kobiety z kwiatami mimozy do sutereny przy zaułku Arbackim oraz „wielu jeszcze innych rzeczy, których się nawet nie chce powtarzać”. W teologii Bóg zakreśla horyzont dążeń, a diabeł w ramach sprzecznego dążenia stara się je pokrzyżować. Tymczasem u Bułhakowa i w inscenizacji Tyszkiewicza wyraźnie widać, że obydwie siły sprawcze wyrastają „z tego samego pnia”, z metafizycznych tęsknot człowieka, bo jak Bezdomny zwraca się do Berlioza: „[…] na pożegnanie błagam pana, niech pan uwierzy chociaż w to, że istnieje diabeł. O nic więcej nie proszę. Niech mi pan wierzy, że na to istnieje siódmy dowód, nie do obalenia, i dowód ten niebawem zostanie panu przedstawiony”. W zateizowanym świecie, w którym najwyższą instancją jest milicja i częściej się jej wzywa niż imienia Najwyższego, jakiś byt pośredni zdaje się konieczny dla sprostania trudom ludzkiej Woland w finale występuje w kostiumie identycznego co na początku kroju, ale już czarnego koloru. Kiedy jego tożsamość może się już potwierdzić jako kogoś, kto dał ludziom trochę szczęścia, a przynajmniej wyrównał rachunki krzywd. Zanim to jednak nastąpi, przedstawiciel ciemnej siły, jakby sam dociekał własnej istoty, znika z terenu wesołego miasteczka i z wysokości balkonu spogląda na ten świat. Widzimy jego nagą sylwetkę – uwzniośloną zajmowanym miejscem i „szczerością ciała”. Potem zakłada czarny trykot i koźli łeb. Chwilę trwa w triumfalnej pozie, poddając się ostremu rytmowi muzyki, by wrócić na dół już w czarnym garniturze identycznego co poprzednio kroju. Świadomy, że jest „częścią tej siły/, która wiecznie zła pragnąc,/ wiecznie czyni dobro”. Odebrał Bogu część atrybutów, ale tym samym uprawdopodobnił istnienie mocy nadprzyrodzonej. A w społeczeństwie z Mistrza i Małgorzaty, utrzymywanym w ryzach przez inwigilację i donosy, to wyzwalające radość chwilowe zadośćuczynienie ludzkim krzywdom wydaje się wartością im. J. Osterwy w LublinieMichaił BułhakowMistrz i Małgorzata przekład: Irena Lewandowska i Witold Dąbrowskiadaptacja i reżyseria: Artur Tyszkiewiczscenografia i kostiumy: Justyna Elminowskamuzyka i opracowanie muzyczne: Jacek Grudzieńruch sceniczny: Maćko Prusakpremiera:
Iwan Bezdomny dyktuje bezdusznej sekretarce (przypominającej oficera KGB) swoje zeznania, ale wie, że wszystko zostanie przekręcone (tak samo zresztą jak słowa Jeszui przekręcił przed wiekami gorliwy, lecz mało inteligentny Mateusz Lewita).
Kim był MATEUSZ LEWITA: postać z powieści M. Bułhakowa Mistrz i Małgorzata ewangelista; Mistrza jest kronikarzem życia Jeszui, przekręcającym słowa i fakty. Jednak wiernym towarzyszem (próbuje uchronić go przed męką, troszczy się o jego ciało.)LITERATURA MICHAŁ:biografia powieści A. Gide´a Immoralista filolog klasyczny, purytanin, który w czasie podróży poślubnej z żoną; Marceliną zapada na suchoty. W okresie długiej rekonwalescencji odkrywa w sobie nową istotę mateusz MAARUF:biografia opowieści Księgi tysiąca i jednej nocy szewc z Kairu, miał żonę heterę, która wciąż urządzała mu awantury i wszczynała kwestie sądowe. Uciekł od niej, a za sprawą tajemniczego ducha przeniósł się do mateusz MARSTON ANTONI:biografia powieści A. Christie Dziesięciu Murzynków lubił szybką jazdę samochodem. Zwabiony na Wyspę Murzynków i otruty. Przedtem udowodniono mu, iż spowodował wypadek drogowy, gdzie zginęło dwoje ludzi mateusz jest Lewita Mateusz znaczenie w Słownik bohaterów M .
Poncjusz Piłat – zwany często człowiekiem w białym płaszczu z podbiciem koloru krwawnika. Teresa Nowacka zauważa, że płaszcz Piłata (…) symbolizuje połączenie niewinności z cierpieniem, męką; biel z wierzchu – umycie rąk, ale cierpi on jako człowiek z powodu wyrzutów sumienia i świadomości, że z jego powodu przelała się krew niewinnego Jeszuy.
16. Kaźń. Na Nagiej Górze ma miejsce kaźń trzech skazańców, którzy zostali doprowadzeni tam przez kohortę żołnierzy. Tego dnia jest bardzo upalnie i parno. Jeszui towarzyszy jego uczeń, Mateusz Lewita, myśli o sposobach ocalenia go. Wyrzuca sobie, że nie zadziałał w porę. Teraz czeka tylko na cud. Bluźni Bogu, upływa już czwarta godzina męki, a Jeszua nie umiera. Nazywa Boga panem łotrów. Obserwuje z wielkim żalem ukrzyżowanie Jeszui. Gdy gwałtowna burza rozpędza tłum i straż, Mateusz zabiera ciało Jeszui i odchodzi. 17. Niespokojny dzień. Od dnia występów Wolanda i jego świty popularność teatru Varietes ogromnie wzrosła. Przed kasą są tłumy chętnych na występy, te jednak zostały odwołane. Księgowy Łastoczkin jest zaniepokojny zniknięciem dyrekcji, ale nadal musi wykonywać swoje obowiązki. Udał się do Komisji Nadzoru Widowisk i Rozrywek Lżejszego Gatunku, by zdać raport i wpłacić utarg za bilety. W siedzibie komisji czeka go niespodzianko-urzędnicy śpiewają pieśni, po tym jak odwiedził ich dyrygent chóru cerkiewnego i nie mogą przestać śpiewać. Zaś za biurkiem przewodniczącego Prochora Piotrowicza siedzi sam garnitur, który pisze i mówi. Wszyscy pracownicy zostają odwiezieni do szpitala psychiatrycznego, doktora Strawińskiego, a księgowy zostaje aresztowany, gdy usiłuje wpłacie w kasie utarg. Okazuje się, że zamiast rubli na obcą walutę. 18. Pechowi goście. Z Kijowa do Moskwy przyjeżdża krewny Berlioza, Popławski. Otrzymał bowiem telegram, w którym sam nieboszczyk powiadamia go o swojej śmierci. Chce także przejąć mieszkanie po Berliozie, marzy o przeprowadzce do Moskwy. W lokalu na Sadowej spotyka Behemota, Korowiowa i Asasella. Korowiow ze łzami wspomina literata, zaś Asasell wyrzuca Popławskiego za drzwi i każe mu zapomnieć o mieszkaniu. Przerażony krewny chowa się w komórce na półpiętrze, chce zobaczyć, co się stanie z człowiekiem, który przyszedł porozmawiać z Wolandem. Jest nim bufetowy z teatru, Andrzej Fokicz Sokow. Chce rozmawiać w sprawie fałszywych pieniędzy, które spadały z sufitu podczas pamiętnego przedstawienia i kilku widzów nim płaciło w bufecie. Następnego dnia banknoty zmieniły się w kawałki papieru. Woland zwraca Sokowowi brakującą sumę i przepowiada mu, że za rok umrze na raka wątroby. Wystraszony Fokicz czym prędzej udaje się do specjalisty chorób wątroby, by przeprowadził szczegółowe analizy. Badanie nie wykazuje nic niepokojącego. Sokow płaci profesorowi za wizytę rublami, które po jego wyjściu zamieniają się w etykietki po oranżadzie, a w dodatku w gabinecie pojawia się kot, a gdy przynosi mu mleko, okazuje się, że to wróbelek. Widzi także kobietę w bieliźnie biegnącą przez podwórko. Postanawia skontaktować się z neurologiem. CZĘŚĆ II 19. Małgorzata. Małgorzata nie była szczęśliwa w małżeństwie. Wprawdzie niczego jej nie brakowało, mąż zajmował wysokie stanowisko, mieszkała w pięknym domu. Ale niestety, nie kochała męża. Bezgranicznie zaś zakochała się w Mistrzu. Gdy on zniknął, załamała się. Próbowała go odnaleźć, ale bez rezultatu. Pewnego dnia siedząc na ławce pod Kremlem przysiadł się do niej nieznajomy mężczyzna i zaczął z nią rozmawiać. Był to Asasello, znał dokładnie myśli Małgorzaty i wiedział o niej wszystko. Zaprosił ją na bal u Wolanda, dając jej pudełko kremu, by dokładnie o 21:30 posmarowała nim całe ciało. O dziesiątej wieczorem miała otrzymać telefon z informacją, co ma dalej robić. 20. Krem Asasella. Gdy Małgorzata posmarowała się kremem, była zachwycona swoją przemianą. Buzia jej wyglądała jak młodej, pięknej dziewczyny. Służąca Natasza podziwia nie tylko jej urodę zewnętrzną, ale i inne zachowanie – jest radosna i pełna werwy. Po telefonie Asasello Małgorzata siada na miotłę i wylatuje przez okno, krzycząc: niewidzialna. Widzi to wystraszony sąsiad, Mikołaj Iwanowicz. Strony: 1 2 3 4 5 6 7
Małgorzata, Urzędniczka - Kornelia Trawkowska / Katarzyna Zawadzka Hella, Annuszka, Dziewoja - Anna Stela Bezdomny, Mateusz Lewita - Marcin Bartnikowski Woland, Jeszua Ha-Nocri - Marcin Bikowski Asasello, Piłat, Rimski - Łukasz Lewandowski / Jan Jurkowski Korowiow, Warionucha - Łukasz Wójcik/ Piotr Domalewski Czas trwania: 3 godz. 20 min
Czarnobrody mężczyzna o ropiejących od blasku słońca i bezsenności oczach”. Były poborca podatków, przyjaciel Jeszui. Chodził za nim i zapisywał jego myśli. Kiedy dowiaduje się o skazaniu swego mistrza, próbuje go zabić, by skrócić jego cierpienia. Wyrzuca sobie, że to przez niego doszło do całej sytuacji, czuje się winny. Gdy kohorta żołnierzy odjeżdża, zabiera ciało Jeszui ze dowiaduje się o śmierci Judy z Kiriatu, decyduje się na pracę w bibliotece procuratora.
.