Powiedzia mi: "Wszystko, co moje, twoim jest", przypominajc mi, e wszystko, co naley do Ojca, jest Jego. 361. - 1938 - 24 marca. w. Gabriela, o 5.30 Droga Krzyowa, stacja Obnaenia z szat. Wyjawi mi: "Mj Koci jest w tej chwili pozbawiony swych chrzecijan w Rosji, w Niemczech, w Meksyku i w innych krajach.

– W kolejną niedzielę otworzymy kolejne bramy w naszych sanktuariach – w Chełmie, Wąwolnicy, Lubartowie, Puławach – zapowiadał w niedzielę podczas mszy w lubelskiej archikatedrze arcybiskup Stanisław Budzik, metropolita lubelski, który wcześniej otworzył Bramę Miłosierdzia w bazylice. – Brama Miłosierdzia w naszej archikatedrze została specjalnie wybudowana na ten cel, u wejścia do nawy prowadzącej do kaplicy Krzyża Trybunalskiego i Najświętszego Sakramentu. Nasza brama ma kształt krzyża otwierającego drogę miłosierdzia i drogę zbawienia. Metropolita lubelski podczas kazania wskazywał drogę, którą wierni mają podążać. – Zachęcam was, aby się spotkać we wzajemnym obdarowywaniu się i otwierać na miłość, która nie zna granic. Mamy być bowiem miłosierni jak Ojciec – zaznaczał abp Budzik. Metropolita podkreślał, aby nie sądzić, nie potępiać, lecz wybaczać. – Dawać miłość i przebaczenie bez miary – wskazywał abp Budzik. 8 grudnia Ojciec Święty otworzył Drzwi Miłosierdzia w bazylice watykańskiej, w niedzielę w bazylice na Lateranie. Zgodnie z wolą papieża Franciszka podobne Bramy Miłosierdzia zostały otwarte w katedrach na całym świecie. W minioną sobotę podobna uroczystość odbywa się także w katedrze zamojskiej, gdzie również zostały uroczyście otwarte Drzwi Miłosierdzia. Wierni w Roku miłosierdzia mogą uzyskać odpusty. „W związku z rozpoczęciem Roku Miłosierdzia i dekretem Ks. Biskupa Mariana Rojka o „miejscach jubileuszowych” w których wierni mogą zyskiwać odpusty, od przyszłego poniedziałku, każdego dnia przez cały rok o godz. będzie wystawienie Najświętszego Sakramentu i możliwość skorzystania z sakramentu pokuty i pojednania – zapowiadają duchowni z parafii katedralnej w Zamościu. (fot. Maciej Kaczanowski)

Na tydzień przed zamknięciem Roku Miłosierdzia przez papieża, we wszystkich diecezjach świata zamknięte zostaną Jubileuszowe Bramy Miłosierdzia.
„Nazywamy go darem, łaską, namaszczeniem, oświeceniem, szatą niezniszczalności, obmyciem odradzającym, pieczęcią i wszystkim, co może być najcenniejsze. Chrzest jest najpiękniejszym i najwspanialszym darem Boga” (św. Grzegorz z Nazjanzu). Każde drzwi mają swoją tajemnicę. Jedne otwierają się automatycznie, inne wymagają ogromnego wysiłku. Są takie, które zamykają graciarnie, i takie, które chronią skarbce. Są ważne i mniej ważne. Takie od komórki i takie od królewskiej komnaty. Trzask bramy raju zamkniętej za Adamem i Ewą do dzisiaj odbija się po ziemi echem cierpienia i śmierci. Ta brama otwarta znowu przez Maryję, która sama nazwana została przez świętego Efrema „bramą niebios”, wciąż budzi nadzieję. Bo każde drzwi i każda brama gdzieś prowadzą. Pan Jezus powiedział, żeby Jego uczniowie wybierali wąskie, niewygodne drzwi, bo te szerokie i komfortowe najczęściej prowadzą donikąd. Kiedy indziej nauczał, że On sam jest Bramą owiec. A po tym wszystkim zostawił ludziom jeszcze jedną bramę, przez którą wchodzą oni do Kościoła. Ta brama nazywa się chrzest. Papież Benedykt XVI, kiedy ogłaszał w październiku 2011 rok wiary, zrobił to listem apostolskim „Porta fidei” – ten tytuł można tłumaczyć jako „podwoje (ale też brama) wiary”. Stwierdził, że brama ta zawsze jest dla nas otwarta. „Próg ten można przekroczyć, kiedy głoszone jest słowo Boże, a serce pozwala się kształtować łaską, która przemienia. Przekroczenie tych podwoi oznacza wyruszenie w drogę, która trwa całe życie. Zaczyna się ona chrztem (por. Rz 6,4), dzięki któremu możemy przyzywać Boga, zwracając się do Niego jako do Ojca”… I to jest sedno. W trakcie liturgii Mszy Świętej połączonej z udzielaniem chrztu, gdy rozpoczynają się obrzędy Komunii Świętej, padają słowa wprowadzenia do modlitwy „Ojcze nasz”. Nowo ochrzczone dzieci będą Boga nazywać swoim Ojcem. Właściwie nie można lepiej skomentować tego, co dzieje się, gdy człowiek przyjmuje chrzest. Od tego momentu ma prawo mówić „Ojcze” do samego Pana Boga. Zanurzeni w wodzie Chrzest jest bramą życia, ale i bramą sakramentów. Oznacza to, że aby jakikolwiek sakrament mógł zostać przyjęty ważnie, należy najpierw ważnie przyjąć chrzest. Istnieje stara historia o prymicjancie i babci, powtarzana – chyba bardziej jako anegdota – na wykładach przez liturgistów i prawników chcących podkreślić właśnie te warunki wymagane do ważności sakramentów. Otóż było to przy uroczystym obiedzie w trakcie prymicji wyświęconego dzień wcześniej kapłana. Radość wymieszana ze wzruszeniem wpłynęła na zaproszonych gości, którzy jeden po drugim zaczęli snuć wspomnienia z życia prymicjanta. W pewnym momencie babcia, staruszka, kiwając głową z zadowoleniem i wspominając, jak to słabym i lichym był noworodkiem – urodzonym w warunkach domowych – zakończyła swoją wypowiedź słowami: „Oj tak, synku, oj tak… Jak dobrze, że ja cię wtedy tym mlekiem, co na przypiecku stało, ochrzciłam…”. Prymicjant i proboszcz zamarli, reszta nie do końca zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji, więc pokiwała głowami z podziwem nad szybkością babcinej reakcji. A sednem problemu było oczywiście mleko (choć niektórzy absolwenci przypominają, że w innej wersji był to rosół stojący na przypiecku). Gdyby prawdą było, że (nawet w tych nadzwyczajnych okolicznościach) chłopak został ochrzczony jakimkolwiek innym płynem niż woda, chrzest byłby nieważny, a co za tym idzie – wszystkie następne sakramenty również, w tym przyjęte dzień wcześniej święcenia kapłańskie. Żeby ważnie ochrzcić, potrzeba wody (tylko i wyłącznie wody). Jest ona konieczna, bo – jak mówi katechizm – „zanurzenie w wodzie jest symbolem pogrzebania w śmierci Chrystusa, z której powstaje się przez zmartwychwstanie z Nim jako nowe stworzenie”, a sam sakrament chrztu jest „obmyciem odradzającym i odnawiającym w Duchu Świętym”. „Chrzcić” znaczy „zanurzyć”. Kodeks prawa kanonicznego stawia tę sprawę bardzo kategorycznie, gdy stwierdza: „Chrzest, brama sakramentów, konieczny do zbawienia przez rzeczywiste lub zamierzone przyjęcie, który uwalnia ludzi od grzechów, odradza ich jako dzieci Boże i przez upodobnienie do Chrystusa niezniszczalnym charakterem włącza ich do Kościoła, jest ważnie udzielany jedynie przez obmycie w prawdziwej wodzie z zastosowaniem koniecznej formy słownej” (kan. 849). Chrzest jest sakramentem wiary – tak określa go katechizm. Prawdopodobnie dlatego tak trudno nam o tym pamiętać, że fakt bycia ochrzczonym jest dla nas oczywisty. I niekoniecznie łączy się z wiarą. Naszą wiarą. Po prostu zrobili to nasi rodzice, którzy nas, zawiniętych w pieluchy, zanieśli do kościoła. Kiedyś, gdy dokonywało się to na skutek własnej decyzji i poprzedzone było długim okresem przygotowania, fakt związku osobistej wiary z przyjęciem chrztu był o wiele bardziej oczywisty. Ta kolejność wydaje się zrozumiała: najpierw wiara, a następnie sakrament. I kolejność ta zostaje zachowana również dzisiaj. Małe dzieci wolno nam chrzcić tylko wówczas, kiedy żyją one wśród ludzi wierzących i jest nadzieja, że będą wychowywane w atmosferze tej wiary, w której chrzest jest udzielany. Czy we współczesnych rodzinach katolickich noworodek ma szansę znaleźć wiarę, gdy przychodzi na świat? Kiedy ksiądz „robi problemy” „Ksiądz robi problemy”. Nie ma chyba na świecie księdza, który by tego nie usłyszał. Być może w pojedynczych przypadkach słusznie, śmiem jednak twierdzić, że rzadko. To jest standardowe wyrażenie osoby niezadowolonej z „obsługi” w kancelarii parafialnej, która wchodząc tam, miała swoje wizje i oczekiwania. Dotyczy to nie tylko sakramentu chrztu, ale praktycznie całości tematyki, którą duszpasterz i wierny omawiają. Z jednej strony: wizja wiernego, który przychodzi, by dopełnić formalności (fatalnie brzmi, wiem!), z drugiej – wizja duszpasterza (najczęściej jednak normy wynikające z Kodeksu prawa kanonicznego, których przestrzegać należy). Słowo „formalność” wydaje się tu kluczowe. Nigdy, ale to nigdy we wspólnocie Kościoła takie postawienie sprawy, zwłaszcza w przypadku kwestii życia sakramentalnego, nie wyszło na dobre ani wiernemu, ani duszpasterzowi, ani wspólnocie. Podstawowym błędem jest okopanie się na swoich własnych pozycjach i brak otwartości na dialog. –Spotykasz się z ludzką nieufnością w kancelarii? – pytam znajomego. Ksiądz Mirosław Godziek, proboszcz bazyliki w Mikołowie, odpowiada: – Oczywiście. Zdarza się, że ludzie czasami się blokują, mają jakieś uprzedzenia. Zapraszam ich wtedy do kancelarii a oni bardzo często przychodzą wraz z dzieckiem. Porządkuję więc te sprawy, mówię, że cieszę się, że przyszli razem. To ono – dziecko – nas tutaj gromadzi, więc bardzo proszę, żeby przyjęli, że wszystko, cokolwiek teraz będziemy tutaj ustalali, będzie realizowane właśnie dla niego. I to jest dobry punkt wyjścia. Jeśli bowiem mówimy o chrzcie jako o najlepszym podarunku, który rodzice mogą sprawić swojemu dziecku, w pakiecie z chrześcijańskim wychowaniem, nie ma chyba wątpliwości, że chodzi o miłość. Prawdziwą, szczerą, oddaną. A ta zawsze chce podarować to, co najlepsze. – Zdarza się, że do kancelarii parafialnej przychodzą młodzi, mama i tata – kontynuuje ksiądz Mirosław Godziek. – Następuje rozmowa. Nadzwyczaj ważna rozmowa i gdybym miał cokolwiek radzić współbraciom w kapłaństwie, innym duszpasterzom, to właśnie to, żeby ten moment wykorzystali. Nie oddawali go innym, ale wykorzystali jako okazję do przekazu najważniejszych dla naszej wiary treści, których być może nigdy później przekazać nie będą mogli. To może być rozmowa bardzo osobista, taka, której sami rodzice wcześniej być może nie mieli okazji z duszpasterzem nigdy odbyć. To wtedy mogą paść pytania o ich życie wiarą, o ich życie sakramentami, o to, czy żyją w małżeństwie, a jeśli nie, to jak można im pomóc, by odkryli wartość sakramentalnego małżeństwa. Mówię im, że to dziecko jest przecież owocem ich miłości, a miłość sakramentalna jest między innymi zapewnieniem temu dziecku bezpieczeństwa, które wypływa z sakramentu rodziców. Nie jest to bynajmniej rozmowa warunkująca otrzymanie przez dziecko chrztu świętego. Takie spojrzenie powoduje, że oni otwierają się bardziej, zaczynają zadawać sobie pytania odnośnie do ich wzajemnej miłości, do sakramentu małżeństwa… Bo przecież chcą dla tego swojego dziecka jak najlepiej. To pytanie o miłość zawsze jest najważniejsze. I myślę, że dla wielu rodziców, którzy swoje dziecko przynoszą do chrztu, może być punktem zwrotnym, czymś niezwykle ważnym. To jest w ogóle chyba jakiś znak naszych czasów. Tak, jak to sugeruje papież – mówienie o miłości jest lekarstwem na schorzenia współczesnego człowieka, na jego zasłony, na chowanie się za zaciśniętymi w pięści dłońmi. Chrzestni, czyli… a kogo ja mam znaleźć? „Przyjmujący chrzest powinien mieć, jeśli to możliwe, chrzestnego”. To „jeśli to możliwe” jest oczywiście bardzo ważne, tak samo jak stwierdzenie kolejnego kanonu, że „wybrać należy jednego tylko chrzestnego lub chrzestną albo dwoje chrzestnych”. Wobec coraz częściej pojawiających się propozycji, by dziecko miało dwóch ojców lub dwie matki chrzestne, koniecznie należy zauważyć, że „dwoje” (łacińskie „unus et una” w oryginale) to zawsze kobieta i mężczyzna. Chrzestny to ktoś, kto ma „pomagać”. Rodzicom w przedstawieniu dziecka do chrztu, a ochrzczonemu, by prowadził życie chrześcijańskie. Stąd też jego decyzja musi być dojrzała, bo niesie za sobą ogromną odpowiedzialność. Powinien mieć ukończone 16 lat, być bierzmowanym katolikiem, który przyjął już sakrament Eucharystii, i prowadzić życie zgodne z wiarą. To sformułowanie zawsze prowokuje dyskusję, zwłaszcza w kontekście pytania o to, czy osoba żyjąca w związku niesakramentalnym może „prowadzić życie zgodne z wiarą”. – To nie są proste pytania i nigdy nie będą proste odpowiedzi – mówi ks. Roman Chromy, członek Komisji Duszpasterstwa Konferencji Episkopatu Polski. Trzeba rozmowy, rozeznania i przede wszystkim spojrzenia na całość życia takiej osoby, której losy nie z jej winy mogły potoczyć się tak, a nie inaczej. Jej sytuacja z różnych przyczyn, jak na przykład te, o których Franciszek pisze w „Amoris laetitia”, może być nieodwracalna. Czy obecnie, gdy rozpadają się tak liczne małżeństwa, a wielu ludzi podchodzi do spraw wiary z dużą rezerwą, ale pomimo tego chce ochrzcić dziecko, pojawia się kłopot, gdy pada pytanie o chrzestnego? – Problem z chrzestnymi jest coraz częstszy – mówi ks. Mirosław – zwłaszcza w przypadku osób, o których mówi Franciszek, że są jakby na peryferiach życia Kościoła. Sugeruję wówczas rodzicom, by chrzestnym była osoba, która da dziecku dar życia duchowego, również poprzez ofiarowanie Komunii Świętej, i by była to osoba wierząca, a takich osób w życiu parafialnym nie brakuje. Zasadę mam jedną – to ja jako proboszcz chrzczę właśnie takie dzieci. Proszę innych parafian, by na takim chrzcie byli obecni. A pod koniec wszystkich obrzędów mówię: tam wisi obraz Matki Miłosierdzia. Idźcie tam z dzieckiem. Powierzcie je Matce Miłosierdzia. Bo my nie znamy przyszłości tego dziecka, ja jej nie znam, wy jej nie znacie. A my jako ludzie we wszystkim nie domagamy, więc niech Maryja weźmie je pod swoją opiekę! I idą. Klękają, modlą się, ofiarują dziecko Maryi… Imię, czyli dlaczego nie powinieneś nazwać dziecka Belzebubem „Rodzice, chrzestni i proboszcz powinni troszczyć się, by nie nadawać imienia obcego duchowi chrześcijańskiemu”. To sformułowanie zaczerpnięte wprost z kodeksu obowiązującego w Kościele prawa. Pozornie dziwne, bo co to znaczy „imię obce duchowi chrześcijańskiemu”? Tak, imię może sprawiać problemy. I nie chodzi o te ludowe opowiastki i anegdoty o ojcu, który po narodzinach syna był tak szczęśliwy, że przez tydzień nie wrócił do domu, a kiedy po tygodniu na chwiejnych nogach pofatygował się do urzędu, to wybrał mu imię ukochanego modelu samochodu. Chodzi o coś więcej – czasem nawet o formę prowokacji, a ta nigdy nikomu nie wychodzi na dobre. Głośna była sprawa dziecka, które miało być ochrzczone jako Belzebub. Głośna i spektakularna. Takich jest niewiele, niemniej jednak po każdym odcinku kolejnego amerykańsko-meksykańskiego serialu sprawy się komplikują. Imię to również temat kontrowersyjny, bo mocno kojarzony z rzekomą niechęcią księdza, potocznie określaną słowami „ksiądz robi problemy”… Niesłusznie, bo imię nadane zaraz po urodzeniu towarzyszyć ma człowiekowi przez całe jego życie, nie może być więc przypadkowe i jest również wyrazem miłości. Miłości wobec dziecka, nie wobec siebie samego i własnego gustu. W dobie wszechobecnych seriali może stać się przyczyną trudności w życiu obdarowanego imieniem bohatera kreskówki albo miłosnej historii. Odnosi się też do konkretnej osoby noszącej to imię, czyli patrona, który towarzyszy następnie wierzącemu w całym jego życiu. Jest to zapewne temat na zupełnie odrębny tekst i z pewnością wielu czytelników wyraziłoby chętnie swoje poglądy. Bo chodzi o coś niezwykle istotnego. Nie tylko o estetykę. Chodzi o odpowiedzialność. Odkrywanie Boga Zakończenie będzie być może trochę kaznodziejskie, ale istotne. Nie pamiętam, gdzie i jak zetknąłem się z historią pewnego krucyfiksu i dwóch przyjaciółek, które spotkały się na targu staroci. Jedna wychodziła już z sali, a druga zamierzała dopiero rozejrzeć się, co jest do kupienia. Wychodząca stwierdziła: „Nawet tam nie wchodź, nie ma po co, same śmieci”. Wchodząca postanowiła jednak sprawdzić sama, co jest do kupienia, i po kwadransie wyszła, niosąc stary krzyż, zniszczony, zabrudzony. Zakupiła go za grosze, odrestaurowała, odnowiła, wyczyściła. Ostatecznie okazało się, że to bardzo piękny krucyfiks. Powiesiła go na ścianie. Któregoś dnia mały chłopiec, zapewne wnuczek, bardzo przygnębiony, powiedział jej, że jest mu smutno, bo w salonie zobaczył coś, na czym był bardzo cierpiący człowiek. Historia to nieco naiwna. Pewnie nieprawdziwa. Ale z pewnością bardzo dobrze oddaje pewną rzeczywistość, mianowicie stosunek ludzi, człowieka, do wyznawanej wiary, do Jezusa Chrystusa. Dlaczego? Bo jedna z tych kobiet widziała na wyprzedaży same śmieci. Nic wartościowego. Druga dostrzegła piękno przedmiotu cennego i kunsztownego, jakim był krucyfiks. Chłopiec zaś dostrzegł nie piękno srebra, kunszt sztuki, misterne zdobienia, lecz raczej istotę – wizerunek Chrystusa. Chrystusa cierpiącego. Podsumowanie nasuwa się samo. Są na tym świecie trzy typy ludzi. Pierwszy: ci, którzy kompletnie nie widzą w fakcie bycia ochrzczonym nic atrakcyjnego. Drugi: ci, dla których chrzest jest czymś bardzo zewnętrznym. Tradycją, motywem scalającym grupę ludzi, może rzeczywistością piękną, historią sztuki, przeżyciem… I trzeci: ci, którzy naprawdę odkrywają wiarę, która została im podarowana przez rodziców i przez wspólnotę Kościoła. Odkrywają Jezusa Chrystusa. Nawiązują z Nim personalną więź. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu poszczęściło się w życiu tak bardzo, że mieli szansę tej personalnej więzi uczyć się od rodziców albo chrzestnych. Zawsze jednak jest czas na to, by zadać sobie pytanie, co właściwie oznacza dla mnie fakt bycia ochrzczonym.•
1. Odbiór z okolic miejsca zakwaterowania w godzinach porannych ( Zakopane i okolice) 2. Wyjazd ciuchcią ,, Ekspres " ( ok. 30 minut) 3. Zwiedzanie Bramy w Gorce od 2 do 2,5 h ( ścieżka w koronach drzew o długości około 1300 metrów, 2 wieże widokowe, podziemny tunel) 4. Transfer powrotny.
Wielu katolików niechętnie przystępuje do sakramentu pokuty. Zwykle bywa tak, że im więcej się nagrzeszyło, tym trudniej zdecydować się na spowiedź, którą co niektórzy traktują jako karę za popełnione złe czyny. Tymczasem trzeba wiedzieć, że nie jest to kara, ale jeden z największych darów, jaki Bóg mógł dać człowiekowi. On właśnie chroni nas przed największą z możliwych kar – wiecznym oddaleniem i brakiem możliwości, aby osiągnąć zbawienie. Sakrament pokuty podobnie jak wszystkie inne ma swoje źródło w woli Bożej, a przeczytać o tym możemy na kartach Ewangelii. Po zmartwychwstaniu Jezus powiedział do apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy są im odpuszczone, a którym zatrzymacie są im zatrzymane” (J 20,22-23). Każdy z nas jest grzesznikiem i każdy potrzebuje przebaczenia Bożego. Jeśli ktoś mówi, że nie ma grzechu, sam siebie oszukuje (1J1,8). Dlatego Kościół każdemu z nas przynajmniej raz w roku nakazuje korzystać z daru Bożego przebaczenia. Nikt sam sobie odpuścić grzechów nie może. W przytoczonych wyżej słowach Ewangelii Jezus wyraźnie władzę odpuszczania grzechów przekazał apostołom, a poprzez apostołów także ich następcom, czyli kapłanom. To dlatego w sakramencie pokuty konieczna jest spowiedź przed kapłanem. Aby dobrze się przygotować do spowiedzi, trzeba uświadomić sobie, co zrobiliśmy złego, czym zasmuciliśmy Boga i ludzi. Jeśli nie umiemy zrobić tego sami, możemy posłużyć się książeczką do nabożeństwa, w której znajdziemy wzór rachunku sumienia i teksty modlitw, które nam w tym pomogą. Przystąpienie do sakramentu pokuty nie ma większego sensu, jeżeli człowiek nie zamierza się nawrócić, czyli zmienić swojego życia na lepsze. Dlatego też grzechy nie tylko trzeba sobie przypomnieć, ale także za nie żałować i postanowić poprawę. Dopiero potem można podejść do konfesjonału, gdzie wszystkie swoje winy przedstawiamy kapłanowi. Po rozgrzeszeniu wypełniamy zadaną pokutę, a także w miarę możliwości staramy się naprawić wszystkie szkody wyrządzone ludziom. Rachunek sumienia, żal za grzechy, mocne postanowienie poprawy, szczera spowiedź, zadośćuczynienie Bogu i bliźniemu to znane nam z katechizmu warunki dobrej spowiedzi. Należy o nich pamiętać, ponieważ jeśli któregokolwiek zabraknie, spowiedź jest nieważna i nie ma odpuszczenia grzechów, nawet jeśli z ust kapłana usłyszeliśmy słowa rozgrzeszenia. Aby wszystko dobrze wypełnić, przed przystąpieniem do sakramentu pojednania powinniśmy prosić o pomoc Ducha Świętego. Przystąpienie do sakramentu pojednania przywraca człowiekowi stan łaski uświęcającej, godność dziecka Bożego, umacnia w dobrych postanowieniach i powoduje duchowe odrodzenie. Bóg kocha każdego człowieka. Każdego pragnie zbawić. Bóg kocha złodziei, cudzołożników, oszustów, plotkarzy, kłamców, morderców i terrorystów. Każdemu bez wyjątku daje szansę powrotu do godności dziecka Bożego. Jedyne, co musi zrobić człowiek, nawet największy grzesznik, to uwierzyć, że jest Boże przebaczenie, i pragnąć go. Zamów to wydanie "Królowej Różańca Świętego"! …i wspieraj katolickie czasopisma! Mnóstwo ciekawych tekstów o duchowości pompejańskiej oraz świadectwa! Zobacz Zamów PDF To tylko fragment artykułu… Całość przeczytasz w "Królowej Różańca Świętego" To wydanie jest wciąż dostępne w sprzedaży, dlatego ma ograniczony dostęp. Możesz nabyć to czasopismo w bardzo niskiej cenie – już od 2 zł! Zamawiając wspierasz różańcowe inicjatywy. Zapraszamy! 0 0 głosów Oceń ten tekst!
autobus 181 (Cm. Północny - Brama Gł.) ma 27 przystanków rozpoczynając z Pl. Wilsona 18 a kończąc na Cm. Północny - Brama Gł. 03. Wybierz dowolną przystanków z trasy autobus 181 poniżej, aby wyświetlić zaktualizowane rozkłady jazdy w czasie rzeczywistym i zobaczyć mapę tras.
Do Wilna dotarła XXXII Międzynarodowa Pielgrzymka Piesza Suwałki – Wilno. Pielgrzymi wyruszyli z Parafii Matki Bożej Miłosierdzia z Suwałk 15 lipca i po pokonaniu około 250 kilometrów dotarli do Ostrej Bramy. W tegorocznej edycji pielgrzymki wzięło udział ponad 400 pątników. Towarzyszyło im hasło: „Odwagi! Ja jestem!”. Uczestników pielgrzymki w Wilnie przywitał ks. bp. Jerzy Mazur – pasterz Kościoła Ełckiego. Mszy św. przy obrazie Matki Bożej Ostrobramskiej przewodniczył ks. Abp Stanisław Gądecki – przewodniczący Episkopatu Polski wraz z ks. Piotrem Sosnowskim wikariuszem ks. Inspektora inspektorii warszawskiej i wieloma kapłanami. Organizacją pielgrzymki od początku jest istnienia zajmują się salezjanie inspektorii warszawskiej ze wspólnoty salezjanów w Suwałkach. Tegorocznym kierownikiem pielgrzymki był ks. Michał Słojewski. Suwalska pielgrzymka pierwszy raz wyruszyła do Ostrej Bramy w 1991 roku, po odzyskaniu przez Litwę niepodległości. Miała być dziękczynieniem za wolność narodów Europy Środkowo-Wschodniej i za upadek reżimów komunistycznych w tej części świata.
Odmówienie koronki do Miłosierdzia Bożego przed Najświętszym Sakramentem. Warunkiem tutaj jest tak jak przy modlitwie różańcowej odmawianej samemu, obecność Najświętszego Sakramentu w tabernakulum w kościele lub kaplicy. Najświętszy Sakrament nie musi być wystawiony, wystarczy sama obecność w tabernakulum.

Strona główna » Aktualności » ZAMKNIĘCIE BRAMY MIŁOSIERDZIA I POSŁUGA MISJONARZA MIŁOSIERDZIA wielkość tekstu: A | A | A Za tydzień w niedzielę – 20 listopada br., w Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata papież Franciszek zakończy Jubileuszowy Rok Miłosierdzia – zamykając w bazylice św. Piotra Drzwi Święte. W niedzielę 13 listopada podobnie jak we wszystkich kościołach stacyjnych na świecie i w Polsce zamknęliśmy „Bramę Miłosierdzia” w naszym sanktuarium na Świętym Krzyżu. Uczynił to o. superior Zygfryd Wiecha OMI na zakończenie Mszy świętej o godzinie Odpusty jubileuszowe niezwiązane z symbolicznym przejściem będzie można uzyskać do Niedzieli Chrystusa Króla włącznie. W przeżywaniu kończącego się Roku Miłosierdzia towarzyszyły nam liczne znaki. Jednym z nich była „Brama Miłosierdzia”. Pierwszą otworzył papież Franciszek w bazylice świętego Piotra w Rzymie w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Bramy kolejne otwarte zostały w katedrach, bazylikach i kościołach stacyjnych całego świata. Taka brama w naszej bazylice na Świętym Krzyżu otwarta została 21 lutego br. Wejście przez nią, w zamyśle Ojca Świętego Franciszka miało wyrażać odkrycie głębi miłosierdzia Ojca, który przyjmuje wszystkich i wychodzi osobiście na spotkanie każdego. Przejście przez Święte Drzwi miało sprawić, że poczujemy się uczestnikami tajemnicy miłości porzucając wszelkie formy lęku i strachu, żyjąc radością spotkania z łaską, która wszystko przemienia. Po zakończeniu uroczystej sumy asysta liturgiczna udała się w procesji do Bramy Miłosierdzia, gdzie o. superior zwrócił się do zebranych wiernych: Bracia i Siostry! Ze wzrokiem skierowanym na Jezusa i Jego miłosierne Oblicze, Ojciec Święty Franciszek, 8 grudnia 2015 roku w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny zainaugurował nadzwyczajny Jubileusz, który otworzył dla nas wszystkich i dla całej ludzkości, bramę miłosierdzia Boga. W komunii z Kościołem powszechnym, celebracja w której teraz uczestniczymy, kończy uroczyście Rok Święty w naszej bazylice świętokrzyskiej i jest wyrazem dziękczynienia za głębokie doświadczenie łaski i pojednania oraz za wzmocnienie naszej wiary i zawierzenie Bożemu Miłosierdziu. Następnie została odmówiona modlitwa: Boże, Dawco prawdziwej wolności, Ty chcesz z wszystkich ludzi utworzyć jeden lud wolny, spraw, aby Twój Kościół ciesząc się wolnością jaśniej ukazał się światu jako powszechny sakrament zbawienia i urzeczywistniał wśród ludzi tajemnicę Twojej miłości; po tej modlitwie odmówiliśmy wspólnie Modlitwę na Rok Miłosierdzia. W związku z Nadzwyczajnym Rokiem Jubileuszu Miłosierdzia, który trwa jeszcze do przyszłej niedzieli 20 listopada br., - papież Franciszek powołał do pełnienia posługi Misjonarzy Miłosierdzia 1140 prezbiterów z całego świata. 76. spośród nich to polscy księża diecezjalni i zakonni a także greckokatoliccy, a wśród nich o. Władysław Kozioł OMI – nasz współbrat ze świętokrzyskiej wspólnoty Misjonarzy Oblatów Maryi niepokalanej. Misjonarze Miłosierdzia otrzymali szczególne zadanie głoszenia Słowa Bożego i niesienia orędzia o Bożym Miłosierdziu do środowisk w których ludzie żyją z ogromnym obciążeniem nie mając już nadziei na pojednanie. Mają oni uobecniać odpowiedzialność Kościoła za bycie w świecie żywym znakiem miłości Ojca. Dlatego z woli Ojca Świętego otrzymali władzę do rozgrzeszania w ciągu całego Roku Jubileuszowego z tzw. grzechów zarezerwowanych dla Stolicy Apostolskiej: • profanacja Najświętszego Sakramentu • przemoc wobec Ojca Świętego • rozgrzeszenie wspólnika w grzechu przeciwko VI przykazaniu Dekalogu • zdrada tajemnicy spowiedzi Pragniemy poinformować, że od piątku 18 listopada do niedzieli 20 listopada włącznie – do Uroczystości Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata o. Władysław Kozioł OMI będzie do dyspozycji tych, którzy pragną skorzystać z jego posługi misjonarza miłosierdzia. POKASACYJNE DZIEJE OPACTWA ... „Kopciuch to dzisiaj wśród polskich zabytków i ... 23lip2022 Spotkanie Zarządu Ordo Iuris na ... W dniach w naszym Świętokrzyskim Sanktuarium przebywali ... 21lip2022 Świętokrzyskie Nocne Czuwanie 15 lipca o godzinie 2000, przy Krzyżach Katyńskich (Golgocie Wschodu) w Hucie ... 16lip2022 Wycieczka na Święty Krzyż w 1938 ... Narodowe Archiwum Cyfrowe w swoich zbiorach dostępnych online umieściło ... 11lip2022

Uczynki miłosierdzia są, co oczywiste, również dobrymi uczynkami. Jedno z Ośmiu Błogosławieństw brzmi: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.” (Mt 5,7). Ponadto uczynki miłosierdzia pomagają nam w drodze do Nieba, ponieważ upodabniają nas do Jezusa, który jest naszym wzorem, który nauczył nas polegająca na powtarzaniu w określony sposób i określoną liczbę razy różnych modlitw np. Koronka do Miłosierdzia Bożego Koronki Maryjne. Koronką nazywany jest również sam sznur paciorków, służący do odmawiania określonych modlitw z jakich składa się dana koronka – najczęściej jest to , czyli koronka różańcowa.
W języku hebrajskim to jest Sha'arHarahamim, "Brama Miłosierdzia." To jest obecnie najstarsza brama w Starym Mieście, skonstruowana w VI czy VII w. po Chr. Jest to również brama, która daje najbardziej bezpośrednie dojście do wzgórza świątynnego- gdyby ktoś mógł przejść przez łuki Bramy Wschodniej, byłby bardzo blisko miejsca
Kordula, Brama Miłosierdzia pozostanie w Brzegach prawdopodobnie do końca października. Potem zostanie przeniesiona do ośrodka Caritas w Zakrzowie, gdzie będzie pamiątką po Ś DM. Campus Misericordiae został zbudowany na terenach przyszłej Wielickiej Strefy Aktywności Gospodarczej. Uzbrojone w węże jadowite i płonące pochodnie, uganiają po Tartarze pilnując, by każdy godnie wypełniał włożoną nań karę. Pomagają im w tym kery, istoty piekielne. Wiecznie spragnione krwi ludzkiej, wydostają się na ziemię, ilekroć posłyszą odgłos wojny.

A Ty mi dajesz tak, że od biedy zrobię co potrzeba, gorzej ze sprzątaniem. - Tak dziecko, lecz trudno:) - < nieczytelne słowo C. P. > Jezu. - Teraz, dziecko, „tradycyjnie” dla was, Polaków jestem na krzyżu cierpiący w godzinie Miłosierdzia. I ty się łączysz ze Mną.

Maryja jest Tą, która w sposób szczególny i wyjątkowy doświadczyła miłosierdzia, a równocześnie też w sposób wyjątkowy okupiła swój udział w objawieniu się miłosierdzia Bożego ofiarą serca. Ona najlepiej zna tajemnicę Bożego miłosierdzia. Wie, ile ono kosztowało i wie, jak wielkie ono jest (por. DM, 9). Katalog Firm Polonijny oraz polskich organizacji, szkół i parafii w NY, NJ, PA i CT. Jest dystrybuowany za darmo w polskich agencjach, bankach, szkołach, kościołach, sklepach oraz w wielu

Wielki Budda z brązu Jednym z najbardziej znanych, o ile nie najbardziej rozpoznawalnych, miejsc w Kamakurze jest świątynia Kotokuin zlokalizowana we wschodniej części miasta, kilkanaście minut spacerkiem od brzegu oceanu. Czym się odznacza ta niepozorna z zewnątrz świątynia Jodo Buddyzmu? Otóż na jej terenach znajduje się „Wielki Budda” (Daibutsu) – monumentalny posąg z

.